Żeby śmierć Chrystus nie była daremną (Ga 2, 16. 19-21) 11 Niedziela Zwykła C

echo_apostola

W „Twierdzy” Saint-Exupéry’ego znajdziemy taką medytację o kondycji człowieka sprawiedliwego: „Przypominam sobie pewnego proroka o twardym wejrzeniu, (…) Kiedy przyszedł do mnie, kipiała w nim wściekłość. Ponura wściekłość. - Trzeba ich wytracić - powiedział. Zrozumiałem, że miał pociąg do doskonałości. Albowiem tylko śmierć jest doskonała. - Grzeszą - dorzucił. Milczałem. Widziałem go na wskroś: miał duszę ostrą jak miecz. I myślałem sobie: Jego życie jest sprzeciwem wobec zła. Ale żyje tylko poprzez zło. Czym byłby bez zła? - Czego pragniesz - spytałem - aby być szczęśliwym? - Tryumfu dobra. Zrozumiałem, że kłamie. Bo nieszczęściem było dla niego, że jego miecz rdzewiał bezużyteczny.” Co zrozumiał święty Paweł, spadając pod Damaszkiem z konia, iż napisał do Galatów: „Ja dla Prawa umarłem przez Prawo, aby żyć dla Boga”? Czy odkrył hipokryzję swego serca? Niemożność przestrzegania Prawa? Uwikłanie i zależność od zła, kiedy wierzy się, że jest się jego tropicielem? Na pewno zrozumiał, że prześladowanie chrześcijan nie jest służbą Bogu i nie jest pełnieniem Jego woli. A może w jednej chwili pojął, że nie da się żyć „dla Prawa” i, jak napisze to w katechezie chrzcielnej, trzeba tak samo umrzeć dla Prawa, jak i dla grzechu?

Prawo Starego Testamentu wyrażone przykazaniami pozostaje dla Pawła święte, ale ma ograniczoną funkcję: „Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu.” Ale Prawo zachowywane najskrupulatniej nie może nikogo zbawić: „jako że z uczynków Prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego (Boga) oczach.” Poprzez „kult Prawa” stajemy się idolatrami, zaczynamy czcić literę, a od jej Dawcy wymagamy nagrody, za skrzętne przestrzeganie tejże litery Prawa. „Rozumiemy więc, - jak przypomina to Benedykt XVI - że bożek jest pretekstem do tego, by postawić samych siebie w centrum rzeczywistości, adorując dzieło własnych rąk. Człowiek, gdy traci zasadnicze ukierunkowanie, które spaja jego życie, gubi się w wielorakości swoich pragnień.” Ślepota po spotkaniu na drodze do Damaszku pozwoliła, aby serce Pawła zostało oświecone taką właśnie prawdą. Prawo stało się idolem, a w idolu poszukuje się wyłącznie siebie, swoich ambicji, poczucia wyższości, iluzji doskonałości, etc. Dlatego Apostoł Narodów ma odwagę postawić Prawo tak rozumiane na równi z grzechem. Bo w istocie jest jeden grzech. To pragnienie, aby zająć miejsce Boga, niezależnie, czy używamy w tym celu przemocy czy też zasłaniamy się świętością naszych motywacji.

Nowa ekonomia zbawienia, czyli nie Prawo, ale Osoba Chrystusa, który ma moc mnie zbawić, staje się centrum kerygmatu. Tak głosi Paweł. A jak ja znam i jak głoszę Chrystusa? Jako policjanta, który czyha na moje potknięcia? Sędziego, który porówna moją wiedzę o Prawie i moje uczynki? Surowego ojca, dla którego nigdy nic nie jest dość dobrze zrobione? A może mój stosunek do Boga przypomina relację do histerycznej matki, dla której byłem winien wszystkim jej nieszczęściom i swoją „dobrocią” chciałem jej wynagrodzić chociaż część jej cierpień? Zbawienie jest dostępne wyłącznie przez wiarę, a nie przez poczucie winy, doskonałości czy walkę z naprzemian histeryczną miłością i nienawiścią do siebie i do innych. Zbawiony jestem przez Chrystusa, Osobę, a nie przez jakąś „magiczną formułę”, jak przypomina nam to Jan Paweł II. Wiara w Niego, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego jest światłem, które kieruje ku komunii, wyrywając z egoizmu indywidualnej doskonałości, jest poznaniem, jest słuchaniem, jest dotykaniem, jest widzeniem. Ale czy rzeczywiście taka jest moja wiara? A może nieustannie poszukuję jakiegoś prawa, które pozwoli mi mieć wewnętrzną pewność, że jestem sprawiedliwy i sobie samemu to zawdzięczam?

ks. Maciej Warowny, Francja