Kres moich ofiar (Hbr 9, 24-28) 32 Niedziela Zwykła B

Powołanie Abrahama rozpoczyna historię zbawienia, której punktem kulminacyjnym jest Osoba Jezusa Chrystusa. Poprzez wiele wieków Naród Wybrany uczy się Bożych dróg, aby w Jezusie doświadczyć, że człowiek nie potrafi swoimi siłami nic Bogu ofiarować, a ludzkie sposoby czczenia Boga nieszczęśliwie zmierzają ku temu, aby człowiek mógł siebie samego postawić w centrum historii.

List do Hebrajczyków jest trudnym świadectwem tej drogi. Kult ofiarniczy, kult świątynny, ludzkie wysiłki, aby zadośćuczynić Bogu za swoje niewierności i grzechy zmierzają ku Chrystusowi, jedynej owocnej ofierze za grzechy, której autorem nie jest człowiek, ale Syn Boży oddający się całkowicie Ojcu. Wieki udoskonalania i komentowania Prawa, rozwijania i uszczegółowiania sposobów składania ofiar za grzechy, zmaganie o życie w poczuciu Bożej przychylności kończą się faryzeizmem, synonimem ludzkiej hipokryzji, tym bardziej bolesnej, że wobec Boga, o Którym List do Hebrajczyków uczy: „wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek”. W faryzeizmie docieramy do granicy wszelkich ofiar i poświęceń składanych Bogu i w Imię Boga. Dlatego faryzeizm, synonim hipokryzji w relacji do Boga i do bliźnich, pozostaje nieodmiennie figurą doświadczenia, że „wszyscy (…) zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie”.

Kult zbudowany na składaniu ofiar i literalnym przestrzeganiu rozbudowanych do granic absurdu nakazów i zakazów Prawa jest koniecznym elementem w drodze do prawdy o nas, o naszym grzechu i o darmowej miłości Boga. Nie jest przypadkiem, że Bóg pozwala człowiekowi naiwnie uwierzyć, że ziemskie powodzenie i wieczne zbawienie są owocem skrupulatnego przestrzegania Prawa. Człowiek wierzy, iż dociera do szczytów doskonałości kultu oddawanego Bogu, aby w Jezusie doświadczyć, że miłość Boga jest darmo rozdawana nie w świątyni przez kapłanów, ale na posiłkach w domach grzesznych celników, na rogach ulic i bezdrożach galilejskich wzgórz. Aby żyć z Bogiem i w Bogu, człowiek musi opuścić bezpieczny obszar poczucia zasług i sprawiedliwości, ukrywających skrzętnie zabezpieczanie życia wszystkim, co zawiera się w materialnym bogactwie, i wkroczyć w przestrzeń całkowitego zaufania Bogu. Inaczej mówiąc, aby chwycić się łaski, najpierw musi stracić grunt pod nogami. Nikt z nas nie robi tego z własnej woli. Dlatego Jezus z Dobrą Nowiną idzie ku tym wszystkim, którzy w obliczu kultu zbudowanego na składaniu ofiar i faryzejskim przestrzeganiu Prawa muszą uznać się za niegodnych grzeszników. Apostołowie mogą być zaczynem i fundamentem Kościoła, dlatego, że żyli w świadomości bycia niegodnymi Boga. W ten sposób oni pierwsi zrozumieli, co znaczy darmowy i wolny wybór Boga, bez względu na uczynki.

Historia zbawienia, ta wielka, dotycząca ludzkości i wszechświata, jest wzorcem mojej osobistej historii zbawienia. A List do Hebrajczyków ukazuje sens paradoksu składania ofiar za grzechy w kulcie świątynnym: „Niemożliwe jest bowiem, aby krew cielców i kozłów usuwała grzechy”. A więc czemu ten kult przez wieki służył? Czy tylko temu, aby ludzkość poprzez doświadczenie Narodu Wybranego odkryła, że Bóg nie potrzebuje naszych ofiar? Że Jego miłosierdzie nie karmi się naszymi wysiłkami i zasługami? Po co składano krwawe ofiary za grzechy poprzez wieki istnienia świątyni, skoro w Jezusie okazują swoją kompletną nieskuteczność? Czyżby Bóg „po drodze” zmienił swoją opinię na temat ofiar? Za tymi pytaniami kryją się zupełnie inne, które są bardzo osobiste. Jaki cel mają moje porażki? Dlaczego Bóg prowadzi mnie drogami, na których docieram do granic moich możliwości i nie widzę żadnego wyjścia? Czemu służy nieustanne doświadczanie, że moja dobra wola i pragnienie jak najlepszego posługiwania Bogu nie mają żadnego wpływu na owocność tego, co robię? Czy naprawdę nie ma innej możliwości, abym uwierzył w darmowość zbawienia, jak tylko odkrywanie nieskuteczności moich ofiar, wysiłków i poświęceń? Wnioskuję, że historia mojego zbawienia nie może toczyć się inaczej, niż od śmierci do życia, od przegranej do zwycięstwa, od słabości do mocy Boga. Taki jest jej początek w wodach chrztu: „Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca”. Czyli z mojej nieużyteczności rodzi się chwała Boga.

ks. Maciej Warowny

TOP