Jezus pośrodku nas (Dz 4,32-35) I czytanie

«Twym zmartwychwstaniem żyję! Ono śmierć mojego życia w Twoje życie zmienia» (Wojciech Bąk).

Co to znaczy żyć zmartwychwstaniem Chrystusa? Istotna część odpowiedzi na to pytanie zawarta jest w urywku Dziejów Apostolskich opisującym życie pierwszej wspólnoty zrodzonej z Jezusowej Paschy (Dz 4,32-35).

Wbrew pozorom życie pierwotnego Kościoła wcale nie było sielanką. Po pierwszym cudzie uzdrowienia, dokonanym mocą imienia Jezus, Piotr i Jan zostali zatrzymani i przesłuchani przez władze świątynne. Próbowano ich zastraszyć i zmusić do milczenia (4,1-21). Gdy to nie pomogło, a nauka o Jezusie i towarzyszące jej cuda szerzyły się coraz bardziej, arcykapłani i saduceusze wtrącili Apostołów do więzienia i kazali wychłostać, choć ci nie popełnili jakiegokolwiek wykroczenia (5,17-41).

Narastające prześladowanie nie mogło powstrzymać rozprzestrzeniania się Ewangelii, raczej je wzmagało, niczym wiatr nad płonącym ścierniskiem. Apostołowie przyjmowali chłostę z radością, jako wypełnienie zapowiedzi Jezusa o ucisku towarzyszącym ewangelizacji (5,41-42), i tym usilniej modlili się o śmiałość i odwagę (gr. „parresía”) w głoszeniu słowa (4,29-31). Odważne przepowiadanie szybko przysparzało Kościołowi nowych uczniów Chrystusa. Najpierw było nieliczne grono Apostołów i kobiet, po Wniebowstąpieniu liczba wierzących wynosiła sto dwadzieścia (1,15), w dniu zesłania Ducha przyłączyło się trzy tysiące ludzi (2,41), na początku prześladowania było już pięć tysięcy samych mężczyzn (4,4); dalej mowa jest o „mnóstwie” (gr. „plethos” ‑ 4,32) i o tym, że ich liczba ciągle wzrastała (5,14; 6,7).

Z doświadczenia zmartwychwstania Chrystusa zrodził się zupełnie nowy styl życia wspólnotowego, oparty o relację z Bogiem jako Ojcem. Synostwo Boże zaowocowało braterstwem między ludźmi i to nie w sferze li tylko pięknych słów czy ciepłych uczuć, ale na płaszczyźnie bardzo konkretnej bo ekonomicznej. Gromadzenie bogactw dla siebie – zgodnie z naturalnym, pogańskim sposobem myślenia ‑ poszerza obszar nędzy wokół nas, natomiast dzielenie się tym, co otrzymaliśmy od Boga, pomnaża braterstwo i czyni życie wszystkich nie tylko znośnym ale i pięknym. Dla tych, których serca przemienił Chrystus, pieniądz przestał być życiowym celem; stał się jedynie środkiem służącym do budowania „koinoníi” – braterskiej wspólnoty opartej na Bogu. Należy przy tym podkreślić, że chrześcijanie nie dobierali się we wspólnocie według jakiegoś naturalnego upodobania, ale przyjmowali się nawzajem jako ci, których Chrystus powołał do wiary i którym dał «jedno serce i jednego ducha». Na tym polegało świadczenie «z wielką mocą o zmartwychwstaniu Pana Jezusa»: wspólnota, w której «nikt nie nazywa swoim tego, co posiada» (4,32), i w której nikt nie cierpi niedostatku (4,34) była zdumiewającym znakiem o nieodpartej sile przyciągania.

Warto się zastanowić, czy dla nas, współczesnych chrześcijan, ten model relacji społecznych to recepta na życie, czy tylko piękna utopia.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”