Skąd bierze się radość? (Flp 4, 6-9) 27 Niedziela Zwykła A

Radujcie się, radujcie się, radujcie się … tak można najkrócej streścić zakończenie listu, który Apostoł Narodów kieruje do swej umiłowanej gminy. Dziewięć razy w Liście do Filipian pojawia się czasownik radować się, z tego czterokrotnie, jako wezwanie do radości.

W takich okolicznościach nie można przejść obojętnie wobec tematu, który dla wielu pozostaje teorią świętości i … tylko teorią. Chociaż w rozważanym tekście nie pojawia się wezwanie do radości, to jednak jego treść możemy śmiało zatytułować: „Prawdziwe fundamenty chrześcijańskiej radości”. Wiersz czwarty czytanego rozdziału to podwójne wezwanie do radowania się w Panu, które ma być znakiem rozpoznawczym wyznawców Chrystusa. Stąd rodzi się pytanie o moją radość w Panu. Katechizm naucza, że radość, która jest w swej naturze uczuciem, jest owocem miłości, a w Liście do Rzymian czytamy, że „Królestwo Boże. . . to sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym”. Bez radości nie możemy mówić o tym, że Królestwo Boże jest pośród nas, a piękne teorie o wzajemnej miłości w naszych wspólnotach i parafiach trzeba włożyć między bajki.

Jak więc wygląda fundament chrześcijańskiej radości? Najpierw wyzbycie się trosk o materialne wymiary życia. Ale wcale nie chodzi o „beztroskie życie” na wzór przysłowiowych „niebieskich ptaków”. Nasze codzienne zamartwianie się o to, „co będziemy jedli, co będziemy pili, w co się będziemy przyodziewać” jest zastąpione przedstawianiem Bogu problemów „w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem (gr. eucharistia!)”. Znając nowotestamentalny sens dziękczynienia rozumiemy, że nie chodzi o proste podziękowanie Bogu, ale o przeżywanie każdego wymiaru naszego życia w komunii z Bogiem. Ten trud nie-zamartwiania się o doczesność owocuje pokojem Bożym, czyli stanem, w którym czujemy się bezpieczni przy Bogu. To takie duchowe sprzężenie zwrotne, im więcej Bożej beztroski, tym więcej pokoju, który umacnia poczucie bezpieczeństwa i pokładanie ufności w Bogu. Następnie Paweł wzywa do czystości myśli. Już nie tylko zatroskanie o doczesność powierzamy Bogu, ale nasz umysł, nasze myśli mają być pełne tego, co dobre. A w końcu naśladowanie osobistego przykładu Apostoła oraz wierność tradycji apostolskiej, którą w obliczu trudności można przełożyć na konkretne pytanie, „Co apostoł Paweł zrobiłby na moim miejscu?”

Tak rozumiany tekst rodzi bardzo ważkie pytania. Najpierw o radość w moim życiu i jej fundamenty. Świat pełen pogoni za szczęściem, które rozumiane jest, jako spełnianie swoich zachcianek i najwymyślniejszych pragnień, nie zna radości, chociaż jest w nim dużo śmiechu i zabawy, które kiedy się kończą zostawiają bolesny smutek, od którego trzeba uciec w kolejny śmiech i zabawy. Niestety nie jestem bardzo różny od świata. Pytanie o radość natychmiast rodzi pragnienie przedstawienia listy nierozwiązanych problemów, niezasłużonych cierpień, ciągle napotykanych przeciwności losu. I wówczas spontanicznie odpowiadam: Jak można radować się, skoro życie jest tak ciężkie i napełniane ciągle nowymi trudnościami? Taka postawa wobec radości potrzebuje uleczenia napomnieniami Listu do Filipian. Paweł nie mówi mi o jakiejś bliżej nieokreślonej „technice” zdobywania radości, treningu radowania się, terapii czynienia radosnym mojego życia, ale wskazuje na praprzyczynę radości, którą jest znajomość Boga i pokładanie w Nim całej swej ufności. To dlatego w każdym położeniu potrzebuję Eucharystii i modlitwy, nieustannego powrotu do Boga, bowiem tylko Jego pokój może mnie ustrzec przed zniechęceniem, wątpieniem, nieustannymi pretensjami, cierpiennictwem, etc. Tylko działanie Boga może chronić me myśli przed szkodliwymi planami, projektami i pragnieniami. Tylko dzięki łasce mogę nieustannie powracać do apostolskiego stylu życia i naśladować tych, którzy już doszli do świętości.

ks. Maciej Warowny

TOP