Skąd czerpiesz twoją nadzieję? (1 P 3, 15-18) ECHO APOSTOŁA 6 Ndz. Wielkanocna A

W książce „Modlitwa i kontemplacja” Hans Urs von Balthasar napisał o „Słowie, które sądzi i zbawia”: „Nie można kontemplować słowa i nie postanawiać równocześnie, że będzie ono mieć wpływ praktyczny na nasze życie.

Żąda ono miłości Boga i bliźniego w sposób tak jasny i naglący, że nie miałoby sensu zatrzymywać się przy tym żądaniu i nie mieć intencji posłuchania go. (…) Rozważanie teologiczne nad słowem oderwane od gotowości na pokutę prowadziłoby tylko do większej sprzeczności egzystencjalnej. Wielu chrześcijan wie o tym i jeżeli postanowiło nie zmieniać niczego w swym życiu, przez prostą uczciwość nie zajmuje się kontemplacją”. Rozważana dziś lektura z Listu św. Piotra, jeśli nie będzie odczytywana w sposób, o którym pisze von Balthasar, pozostanie nieznośnym ciężarem, moralizmem, który wpędza w poczucie winy, aż pewnego dnia, aby więcej nie dręczyć się i nie mieć wyrzutów sumienia, usuniemy jej przesłanie z naszej świadomości.

Czym jest nadzieja, którą mamy uzasadniać, skąd rodzi się w nas czyste sumienie, na czym polega przyprowadzenia do Boga? Nie o abstrakcyjną teologię chodzi świętemu Piotrowi, ale o takie poznanie Chrystusa, które przemienia nasze życie, staje się treścią codzienności. Pośród wielu zaleceń i nakazów moralnych z trzeciego rozdziału rozważanego Listu, Piotr wskazuje na bardzo konkretny owoc wiary, którym jest nadzieja. Nie zapominajmy, że adresatami tego Listu są chrześcijanie zdezorientowani i przestraszeni prześladowaniami. Skierowane do Apostołów pytanie, co mamy robić?, jak się zachowywać w obliczu prześladowań?, zawiera w sobie inne pytanie, dlaczego nas prześladują, co złego uczyniliśmy? Odpowiadając Piotr akcentuje nową naturę zrodzoną z chrztu: „Na koniec zaś bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, pełni braterskiej miłości, miłosierni, pokorni! Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. Kto bowiem chce miłować życie i oglądać dni szczęśliwe, niech wstrzyma język od złego i wargi - aby nie mówić podstępnie.” Jednak przestrzeganie przykazań, miłosierdzie, dobroć dla innych nie zapewniają chrześcijanom szacunku i spokojnego życia.

Piotr kontynuuje swą odpowiedź: „Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć, czyniąc dobrze, aniżeli źle czyniąc”. Daje odpór naiwnemu przekonaniu, iż jeśli ja nie będę czynił żadnego zła, to inni na pewno mnie uszanują. Zresztą doświadczenie adresatów temu przeczy. Dlatego chrześcijanie potrzebują świadomości, że to nie oni dla ich czynów są atakowani, ale to Chrystus jest atakowany w nich. „Pana Chrystusa uznajcie w sercach waszych za Świętego”, napomina Piotr. To nie jest wezwanie uczuciowo-moralizatorskie, ale wskazanie na fundamentalną przyczynę prześladowań. To Chrystus jest odrzucany, bowiem demaskuje grzech, obnaża ludzką hipokryzję, wzywa do przemiany życia, pokazuje czym w rzeczywistości jest miłość. Ukierunkowany egocentrycznie i hedonistyczne świat nie znosi obecności Chrystusa, bowiem jest ona nieustannym wyrzutem sumienia. Dlatego tak ważna staje się chrześcijańska nadzieja: „bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest”. Tu nie chodzi o teologię i katechizmowe formułki, ale o zdolność mówienie o zbawieniu darowanym przez Chrystusa i doświadczonym w Kościele. W Janowej Ewangelii ślepy od urodzenia w taki sposób świadczy wobec faryzejskich ataków na Chrystusa: „Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę”.

Piotr Apostoł stawia mi pytanie o moją nadzieję. Czy ja w ogóle ją mam? Czy potrafię o niej mówić? Czy wiem, na jakim doświadczeniu jest ona ufundowana? Jak wygląda moje doświadczenie bycia doprowadzonym przez Chrystusa do Boga? Nie chodzi o teologicznie przemądrzałe odpowiedzi, ale o zrozumiałe dla dziecka odpowiedzi na takie choćby pytania: „Tato, po co chodzimy do Kościoła?, dlaczego się modlimy?, co Jezus nam da?, dlaczego sąsiedzi śmieją się z naszej wiary w Jezusa?”, etc. Uzasadnienie nadziei jest niezbędne w obliczu chorób, porażek, ataków ze strony innych, zgorszenia własnym grzechem i słabością, kolejnego pominięcia przy awansach w pracy, śmierci bliskich. W obliczu takich wydarzeń świat jest bezradny, bowiem proponuje bycie zawsze po stronie zdrowych, krzywdzących, zwycięskich, zadowolonych z siebie. Chrześcijańska nadziej prowadzi zaś do Chrystusowego zwycięstwa tam, gdzie po ludzku jest tylko przegrana. Świat nie potrafi tego zrozumieć, a ci, którzy zawiedli się na światowych propozycjach-ideologiach pragną naszego, chrześcijańskiego świadectwa o nadziei, która pozwala trwać po stronie przegranych (dla świata) i nie przeklinać swego losu lecz błogosławić Boga i trwać w szczęśliwej wdzięczności wobec Niego.

ks. Maciej Warowny

 

 

TOP