Czy chcesz się trudzić dla Ewangelii? (2 Tm 1, 8b-10) 2 Ndz Wielkiego Postu A

Pisząc o trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii święty Paweł nie teoretyzuje. On ich osobiście doświadczył: „Ja jeszcze bardziej (jestem sługa Chrystusa)! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci.

Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły. Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął?” Ale na prześladowaniach i trudnościach zewnętrznych nie koniec. Są jeszcze inne, wcale nie łatwiejsze do znoszenia: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował - żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz Pan mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny.”

 

Dlaczego Paweł chce, aby Tymoteusz uczestniczył w takich trudach i przeciwnościach? Co popycha go ku temu, aby swego umiłowanego ucznia, którego matkę i babkę Paweł zna osobiście i bardzo szanuje, zachęcać do podobnych doświadczeń? A przecież te dwa cytaty to obraz bardzo ogólny, który nie wyczerpuje boleści apostolskiego życia. Po spotkaniu Chrystusa na drodze do Damaszku Paweł nie jest człowiekiem żyjącym „pod Prawem”, w lęku, że nie czyni dość dla Chrystusa i Kościoła. Nie ma w nim tak charakterystycznego dla religii lęku przed Bogiem i pełnego skrupułów zachowywania przepisów moralnych i kultycznych, bowiem nieustannie świadczy, że dar zbawienia otrzymał za darmo, bez żadnych zasług ze swej strony. Podobnie każdy wierzący otrzymuje dar zbawienia za darmo. Nie chodzi więc o lęk i podszytą nim gorliwość. Chodzi raczej o swoisty testament. Biskup Efezu, Tymoteusz, jest szczególnie drogi świętemu Pawłowi. Do niego więc kieruje swe ostanie słowa z rzymskiego więzienia. I chociaż został opuszczony prawie przez wszystkich, nie zapomina o tych, którzy będę kontynuować jego misję. Wiara domaga się odważnego głoszenia. Dlatego wprowadzeniem do słów rozważanych w dzisiejszej lekturze jest wezwanie skierowane do Tymoteusza: „Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez nałożenie moich rąk.” Kluczem do zrozumienia powodów, dla których Paweł chce, aby Tymoteusz uczestniczył w trudach i przeciwnościach dla Ewangelii jest otrzymany dar łaski, charyzmat. Dlatego nie wielość apostolskich problemów wina być przedmiotem medytacji, ale natura charyzmatu. Bowiem każdy z nas otrzymał na chrzcie charyzmat świadczenia o Chrystusie.

Nasze podejście do ewangelizacji wielokrotnie bardzo się różni od motywacji Pawła. Lękamy się pustych kościołów. Dostrzegamy cierpienia i beznadziejne ucieczki przed nim w świat uzależnień i używek. Jesteśmy świadomi pustki i bezsensu płynącego ze wszystkich możliwych propozycji szczęśliwego życia płynących z wielorakich co do formy, ale jednobrzmiących pustką „Róbta, co chceta!” Nie łudzimy się, że kariera, pieniądze czy też sława medialna mogą uszczęśliwić człowieka. Wręcz odwrotnie, widzimy jak bardzo ludzie zapatrzeni w słupki własnej popularności stają się coraz bardziej puści i jałowi oraz tracą wiarygodność.  Dostrzegamy przemoc, złość i wrogość, które rodzą się w bezpardonowej wojnie o bogactwa tego świata oraz lęk przed przyszłością tych wszystkich, którzy przegrywają w tej walce. Boimy się świata bez moralności i zasad. Ale czy to wszystko może być dla mnie słusznym powodem dla głoszenia ewangelii? Przecież ja także jestem egoistą i cierpię, kiedy wszyscy o mnie zapominają. Ja także mam w sobie pokłady agresji, która popycha do bezlitosnej krytyki, rywalizacji, sądów i oskarżeń i zawsze jest mi bardzo wstyd, kiedy ta agresja skrywana z wielkim wysiłkiem wychodzi na jaw. Ja także ulegam iluzji, że pieniędzmi można rozwiązać najważniejsze problemy człowieka. Wysokie wymagania, które są mi stawiane na różnego rodzaju rekolekcjach i formacjach sprawiają, że każda porażka staje się szczególną okazją do autoagresji, oskarżania samego siebie i odpychania każdej osoby, która może mi przypomnieć o mojej słabości i niedoskonałości. Wielokrotnie stawiam sobie pytanie o to, jak to możliwe, że Bóg wybrał mnie i nieustannie wybiera do głoszenia Dobrej Nowiny ludzi tak słabych, jak ja?

A jednak Pawłowa zachęta do wzięcia udziału w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii jest skierowana do mnie i do każdego ochrzczonego. Między diakonami, prezbiterami , biskupami , a każdym innym chrześcijaninem jest tylko różnica formy i autorytetu głoszonego orędzia, ale nie ma różnicy treści. Dlatego nie mogę się wymówić od trudów i przeciwności, które były udziałem Pawła i będą także moim udziałem. Nie obowiązek ale charyzmat jest tu kluczowy. Otrzymałem bowiem dar łaski, charyzmat, aby służyć Kościołowi. Tą służbą jest świadczenie o prawdzie Ewangelii. To nie ja z moją inteligencją mogę coś zrobić dla Boga, Kościoła i ludzkości, ale to Pan chce we mnie działać mocą udzielonego mi charyzmatu. Paweł nie zachęca Tymoteusza, aby więcej cierpiał, nie spał po nocach, przygotowywał się na odrzucenie, bicie i być może męczeńską śmierć. Nie każe mu także opracowywać skomplikowanych strategii ewangelizacyjnych. Paweł mówi mu: „Rozpal w sobie ten dar łaski, który otrzymałeś. Stań do zmagania o wierność twemu powołaniu, bo Pan dał ci wszystko, czego potrzebujesz.” Wierność Bogu to nie długie godziny modlitw, nocne czuwania, pielgrzymki, posty i jałmużny. Takie działania mogą być motywowane lękiem, poczuciem wyższości, potrzebą udowodnienia sobie, że jestem dobrym chrześcijaninem, etc. Paweł wzywa mnie do wierności charyzmatowi, do otwarcie na Boga, który czyni we mnie to, co przerasta me siły, daje odwagę w sytuacjach, o których myślę z lękiem, uzdalnia do tego, co wydaje się niemożliwe. On sam tak o tym świadczy: „Jego to (Chrystusa) głosimy, upominając każdego człowieka i ucząc każdego człowieka z całą mądrością, aby każdego człowieka okazać doskonałym w Chrystusie. Po to właśnie się trudzę walcząc Jego mocą, która potężnie działa we mnie.” Dopiero życie charyzmatem jest autentycznym byciem sobą, spełnieniem aspiracji i pragnień, które są we mnie, osiągnięciem nieobłudnej doskonałości.

 

ks. Maciej Warowny