Ty jesteś świątynią Boga! (1 Kor 3, 16-23) 7 Niedziela Zwykła A

Świadomość przynależności do Boga we wszystkich wymiarach życia zdaje się dla Pawła wręcz obsesją. Stosownie do tego nauczania nie ma we mnie nic, co mogę zachować dla siebie.

Ale nie wolno zapomnieć, że Apostoł Narodów zwraca się do chrześcijan, którzy są uwikłani w poważne grzechy. I co im mówi? „Jesteście świątynią Boga, (…) Duch Boży w was mieszka.” Dla skrupulatnego umysłu brzmi to jak pobłażliwość dla grzechu. Zgrzeszył – to nie jest świątynią. Moraliści –„prawnicy” powiedzą, że utracił łaskę uświęcającą. Oczywiście teologowie znajdą wytłumaczenie wyjaśniając, że Paweł pisze o przymiotach ontologicznych, a grzech niszczy przymioty moralne. Prawda to, ale czy aby na pewno koryntianie tak to rozumieli? A może raczej uświadamiając sobie własne grzechy i nieprawości otrzymywali nadzieję na to, że pomimo ich ogromu nie utracili miłość Boga? Może właśnie w tym zapewnieniu odnajdywali moc, aby nie koncentrować się na swej grzeszności i słabości, aby nie potępiać siebie, lecz uznać swą niedojrzałość w wierze i odważnie powstawać do życia w Bogu?

W kolejnym wersecie Paweł kontynuuje swoją naukę. Odrzucenie mądrości tego świata, mądrości rywalizacji, posiadania, uznania, zaszczytów i władzy jest drogą do Bożej mądrości. Stawanie się głupim by posiąść mądrość nie jest zwrotem retorycznym. Paweł wielokrotnie świadczy, że ona sam dla Chrystusa stał się głupim: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. Oszalałem, a wyście mnie do tego zmusili!” Mądrość Boga, mądrość miłości krzyża w niczym nie przeciwstawia się temu, co Stary Testament nauczał o mądrości: „«Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie głupotę i żyjcie, chodźcie drogą rozwagi!» Kto poucza szydercę, ściąga na siebie wzgardę, strofując nieprawego, sam sobie szkodzi. Nie strofuj szydercy, by cię nie znienawidził, strofuj mądrego, a będzie cię kochał. Ucz mądrego, a stanie się mędrszy, oświeć mądrego, a zwiększy swą wiedzę.”

Paweł nie boi się głosić koryntianom, że najważniejszym wymiarem wiary jest przynależność do Chrystusa. Dlaczego jest to tak ważne dla mnie? Otóż w pewnym okresie mego życia wielokrotnie słyszałem pytanie: „Kim jesteś?” A chodziło zawsze o to, do jakiej wspólnoty należę, jaka jest moja duchowość, z kim w Kościele się identyfikuję. Dziś, podobnie jak w gminie korynckiej, większą wagę przypisujemy temu, co zewnętrzne: kto cię ewangelizował, z jaką wspólnotą czy też ruchem kościelnym identyfikujesz się, jaką masz duchowość. Jakże dalecy jesteśmy od pytania rodzącego się z lektury Pawłowego listu: Czy rzeczywiście przynależysz do Boga poprzez Chrystusa? Być może jesteśmy pobożni, zachowujemy przykazania, modlimy się codziennie, nie obmawiamy, nie kłamiemy, nie opuszczamy spotkań swej wspólnoty, etc. Ale czy rzeczywiście przynależymy do Boga? Czy to śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa wprowadza nas w przynależność do Boga? Albowiem wiara nie może być zredukowana do tego, co zewnętrzne. Nie ma znaczenia, z jakiego ruchu jesteś i jaką masz duchowość, ale czy jesteś Chrystusowy? Czy uczyniłeś z Jego śmierci i zmartwychwstania program na swoje życie? Czy dostrzegając i akceptując swoją słabość, grzech, egoizm, chcesz, aby Chrystus dawał ci moc kochania, tak jak On ukochał ciebie?

Pytania o tożsamość należą do najtrudniejszych i jednocześnie najważniejszych. Łatwo odpowiadać, że jest się księdzem, zakonnikiem, z Oazy, z neokatechumenatu, z odnowy w Duchu Świętym, czy też tradycjonalistą. Ale te odpowiedzi nic nie znaczą, bez wskazania na to, w jaki sposób tajemnica odkupienia Chrystusa wpisuje się w moje życie. Odważam się napisać więcej. Etykiety typu „Jestem z …”, „Należę do …” i tym podobne są kłamstwem, jeśli nie ma w nich osobistego świadectwa przynależności do Boga przez Jezusa Chrystusa. One oszukują, bowiem wskazują na środek, a nie na cel wiary. Paweł miał odwagę napisać: „Kimże jest Apollos? Albo kim jest Paweł? Sługami, przez których uwierzyliście według tego, co każdemu dał Pan. Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost. Otóż nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost - Bóg.” Ale czy ja ma odwagę odrzucić to, co zewnętrzne, aby dostrzec dzieło Boga zarówno w moim życiu, jak i w życiu moich bliźnich? Pytanie to w równej mierze dotyczy tych, którzy identyfikują się poprzez swą przynależnością do tej, czy innej drogi w Kościele, jak też do tych, którzy uważają pewne wspólnoty kościelne za „sekciarskie, heretyckie, nadgorliwe”. Bowiem istotą pytania o wiarę jest pytanie o moją przynależność do Boga, o obecność Ducha Świętego w każdym wymiarze mego życia.

ks. Maciej Warowny

TOP