Rywalizować po chrześcijańsku? (1 Kor 1, 10-13. 17) 3 Niedziela Zwykła A

Różne mogą być przyczyny konfliktów. Te, które Paweł przytacza upominając koryntian przypominają rywalizację o to, kto ma lepsze pochodzenie i wykształcenie.

Nie jest niczyją zasługą, iż otrzymał dar Ewangelii od tego lub innego apostoła.

A jednak stary człowiek, grzesznik, szuka nawet pozornych powodów, aby czuć się lepszym od swego brata. Znamienne jest, że koryncka „rywalizacja pochodzenia” nie jest wyłącznie rozgrywką ambicjonalną, ale jest powiązana z szukaniem sprawiedliwości w świeckich sądach. A tu już na pewno nie chodzi o sprawy ambicjonalne, ale o krzywdy materialne lub cielesne. Jest to dla Pawła niedopuszczalnym skandalem. „Bo całe Prawo wypełnia się w tym jednym nakazie: Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. A jeśli u was jeden drugiego kąsa i pożera, baczcie, byście się wzajemnie nie zjedli.” Podkreślanie przynależności do apostoła jest wyłącznie wierzchołkiem góry lodowej napięć, konfliktów i rywalizacji pomiędzy chrześcijanami w Koryncie. To czytelny znak, że koryntianie nie kształtują swego codziennego życia mocą Ewangelii, ale pozostaje ona wyłącznie zewnętrzną fasadą.

Chrześcijanin nie rywalizuje w niczym innym, jak tylko w tym, by bardziej kochać, a to znaczy coraz bardziej dawać swoje życie Bogu i braciom. W Liście do Rzymian Paweł tak to ujmuje: „W miłości braterskiej nawzajem bądźcie życzliwi! W okazywaniu czci jedni drugich wyprzedzajcie!” Natomiast jedynym przeciwnikiem, który winien być pokonany jest grzech: „Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając was swoim pożądliwościom. Nie oddawajcie też członków waszych jako broń nieprawości na służbę grzechowi, ale oddajcie się na służbę Bogu jako ci, którzy ze śmierci przeszli do życia, i członki wasze oddajcie jako broń sprawiedliwości na służbę Bogu.” Nawet nasze ciało, które jest niejako narzędziem grzechu, nie jest wrogiem, „nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich.” Chociaż ciało wymaga poskromienia i podporządkowania rygorom, na wzór systematycznego i wyczerpującego treningu sportowego: „Każdy, który staje do zapasów, wszystkiego sobie odmawia; oni, aby zdobyć przemijającą nagrodę, my zaś nieprzemijającą. Ja przeto biegnę nie jakby na oślep; walczę nie tak, jakbym zadawał ciosy w próżnię, lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę, abym innym głosząc naukę, sam przypadkiem nie został uznany za niezdatnego.”

Sytuacja w Koryncie nie jest nam obca. Rywalizacja, często bezwzględna i usprawiedliwiana „budowaniem kapitału na życie”, staje się „cnotą” naszych czasów. Zatracamy zdolność komunikacji z drugim człowiekiem, chęć i umiejętność nawiązywania relacji, praktyczną umiejętność tworzenia dobrej atmosfery, etc. Jednak ratunkiem nie jest terapeutyczne kształcenie zachowań, kursy zarządzania zasobami ludzkimi, techniki komunikacyjne, negocjacyjne czy rozwiązywania konfliktów. Jako jedyne lekarstwo Paweł ukazuje doświadczenie mocy Chrystusowego krzyża. Chrystus umarł za moje grzechy, On mnie wyniósł do godności dziecka Bożego, On posyła mi Ducha Świętego, abym mógł kochać siebie i braci. Ale pierwszym etapem do tego, by krzyż Jezusa dawał owoce jest świadomość naszych postaw i pragnień. Znamienne, że uczniom sprzeczającym się o to, kto z nich jest największy, Jezus stawia pytanie o czym rozprawiali w drodze. Pedagogia Pawła jest wprost pochodną nauczania Jezusa. Chcesz rywalizować? Popatrz, kto za ciebie umarł i czego On pragnie dla ciebie. Dobra Nowina o krzyżu Jezusa staja się punktem wyjścia do przemiany naszych codziennych relacji. Jeśli bowiem doświadczamy miłości krzyża, miłości Boga dającego się nam, to wówczas rywalizacja traci sens. Moj brat nie jest rywalem. Nie odbierze mi zaszczytnego miejsca, bo krzyży jest dość w naszym świecie. Paweł boleśnie doświadczył, jak teologia pozbawiona punktu ciężkości krzyża generuje pseudo-chrześcijan.

Ale nie tylko taka zła rywalizacja jest karygodna. Także ta „dobra”, używana jako źródło „napędu” do dobrego działania, rodzi wiele problemów. Psychologowie mówią, iż pod wpływem rywalizacji zanika wewnętrzna motywacji do czynienia dobra, bowiem zaczyna liczyć się wyłącznie to, by być lepszym niż rywal. Myślę, że nie trzeba przekonywać, iż dzieci wychowane w duchu rywalizacji zaczynają wierzyć, że są kochane wyłącznie wówczas, gdy wygrywają, a i rodzice niezauważalnie zaczynają okazywać miłość tylko w odpowiedzi na sukces pociechy. W naturę rywalizacji jest wpisana przegrana bliźniego, bowiem tylko wówczas zaspakajam swoje „potrzeby rywalizacyjne”, jeśli inni ich nie zaspokoją. Dlatego w naszych rodzinach, szkołach, wspólnotach, parafiach, grupach modlitewnych niezmiernie ważne jest Jezusowe pytanie „O czym rozmawiacie?”, „Czego pragniecie?” Ono ma moc uzmysłowić nam obszary naszych rywalizacji,  poczucia wyższości lub kompleksów, obnażyć niechęci noszone wobec innych, zdemaskować koterie i „przymierza” jednych braci przeciwko drugim. A lekarstwem jest Jezusowe wezwanie do przyjęcia krzyża i Pawłowe wołanie o przylgniecie do źródła miłości, Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, który posyła nam w darze Ducha Świętego. Nie musimy pozbawiać się obrazów walki i zmagania. Paweł często je wykorzystuje. Tymoteusza wzywa: „Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków”, a o sobie samym pisze: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem.”

 

ks. Maciej Warowny

TOP