Czy dziękuję za trwanie w Kościele? (Kol 1, 12-20) Uroczystość Chrystusa Króla, C

Chrystologiczne uwielbienie Boga na początku Listu do Kolosan nie jest pobożnym ozdobnikiem Pawłowego pisarstwa, ale ukazuje nam istotę chrześcijańskiego dziękczynienia.

Nie jest nim bowiem „dziękowanie za …” ogrom łask, które niemalże utożsamiamy z rzeczami, czy też są nimi dla nas jednostkowe wydarzenia, uzdolnienia lub „naginanie” natury dla naszych potrzeb.

Dziękczynienie chrześcijańskie (greckie „eucharistia”) wywodzi się wprost z hebrajskiej modlitwy błogosławienia i uwielbienia Boga, berachy. W niej zaś istotą nie jest opiewanie darów, ale oddawanie chwały darczyńcy, uwielbianie Boga za Jego moc nad światem i nad Jego ludem. Dlatego wezwanie Pawła, aby dziękować Bogu, nie jest podobne do upomnienia dawanego przez rodziców swoim dzieciom, aby „grzecznie podziękowały za otrzymany prezent”. Istotą dziękczynienia jest bowiem jedność z Bogiem, wkraczanie w komunię z Tym, Który nas kocha i dzieli się z nami swą miłością. Czyni to „w Chrystusie, z Chrystusem i przez Chrystusa”, który jest dla nas bramą, przez którą wchodzimy w Bożą rzeczywistość. „W Nim mamy śmiały przystęp do Ojca z ufnością dzięki wierze w Niego” – pisze Paweł w Liście do Efezjan. Dlatego przypatrzmy się sobie, czy dziękujemy Bogu „za coś”, czy raczej wkraczamy w prawdziwe dziękczynienie Ojcu za wszystko, co dla nas uczynił w Chrystusie, także za Jego krzyż, w którym sensu nabiera każdy mój osobisty krzyż.

 

Biorąc za wzór świadectwo Pawła Apostoła mogę napisać o sobie: urodzony w praktykującej rodzinie katolickiej, ochrzczony w dziesiątym dniu od urodzenia, ministrant od czasu pierwszej komunii, lektor, po maturze wstąpiłem do seminarium, następnie w dwudziestym szóstym roku życia wyświęcony na prezbitera. No obrazku prymicyjnym cytowałem Pawła: „I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego.” Ale czy ja jeszcze potrafię zachwycić się miłością Boga objawiającą się w Kościele? Czy dziękują Bogu za to, że pozwolił mi trwać w jedności z Chrystusem-Głową? A może jestem podobny do chrześcijan z Efezu, którym Jan pisał: „Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!”; lub tych z Laodycei: „Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący!” Do bycia w Kościele można się przyzwyczaić, w naszym kontekście społecznym po prostu „iść za tłumem”, a będąc księdzem bardzo łatwo traktować Kościół oraz kościół jako miejsce pracy, dość specyficznej, ale tylko pracy. Jednak ani „urzędowe” chrześcijaństwo, ani „z przyzwyczajenia i tradycji” nie pozwalają na zachwyt miłością Boga. Pawłowe dziękczynienie dla jednych pozostanie źródłem do teologicznych dywagacji, dla drugich niezrozumiałym tekstem, który nic nie wnosi do ich życia, bowiem niczego nie nakazuje ani niczego nie zabrania.

 

Uwielbienie i dziękczynienie, czyli autentyczna „eucharistia”, są owocem doświadczenia miłości Boga w historii świata i swej własnej historii. Ta miłość nie jest klepaniem smutnych i poranionych ludzi po ramieniu i powtarzaniem: „Odwagi! Bóg cię kocha!” Ona odkrywa się w doświadczeniu przynależności do Chrystusa, we wkraczaniu w tajemnicę krzyża, z którego rodzi się życie. A miejscem jej odsłaniania się jest Kościół przeżywany jako autentyczna wspólnota braci, w której chcę trwać, pomimo wszelkich ludzkich ułomności, które się w niej manifestują. Jej sensem jest życiem wiecznym. Taka wspólnota rodzi się z tryumfu Chrystusa nad moimi grzechami. A traci swoją moc i zniechęca, kiedy rodzą się w niej wzajemne gorszenie się sobą, moralizowanie i oczekiwania wobec braci. Dlatego też Pawłowa chrystologia nie może pozostać „materiałem” dla teologów, ale wprowadza nas w bardzo praktyczny wymiar wiary. Jak dziękuję Bogu za moją obecność w Kościele, we wspólnocie oświeconych Ewangelią? Jakie światło daje mi Chrystusa na moje życie? Kiedy ostatni raz myślałem o Nim, jako mojej Głowie, o mojej przynależności do Niego? Czy rzeczywiście krzyż jest dla mnie odpowiedzią na wewnętrzne i zewnętrzne niepokoje, rozdarcia, wątpliwości? Podobnie jak śmierć pierworodnych w Egipcie staje się początkiem wolności ludu Bożego, tak śmierć Chrystusa jest początkiem mojego wyzwolenia z grzechu i lęku przed śmiercią. Ale podobnie jak lud idąc przez pustynię uczy się ufać Bogu we wszystkim, tak samo i ja muszę nauczyć się otwierać na obecność Chrystusa w każdym wymiarze mojego życia. Z tak przeżywanej wiary rodzi się dziękczynienie, do którego wzywa mnie Paweł.

 

Ks. Maciej Warowny

TOP