Struktura
Lekcjonarz mszalny podaje jedynie fragmenty perykopy 7,1-23, stanowiącej zwartą całość literacką i teologiczną. Aby zrozumieć jej przesłanie, trzeba przyjrzeć się całemu tekstowi. Można wówczas dostrzec, że składa się on z trzech dialogów Jezusa, który kolejno zwraca się do faryzeuszów i nauczycieli Prawa (ww. 1-13), do tłumu (ww. 14-16) oraz do swoich uczniów (ww. 17-23).
1. Faryzeusze inicjują dialog stawiając Jezusowi pytanie o czystość rytualną, podobnie czynią uczniowie. Jednakże zachodzi między jednymi a drugimi ogromna różnica: faryzeusze stawiają pytanie nie po to, żeby czegoś się dowiedzieć, by nabyć od Jezusa mądrości, ale by Go oskarżyć i skazać na śmierć (por. 3,2.6). Mają o Nim od dawna gotowy sąd: to bluźnierca (por. 2,7), gwałcący Prawo (2,24), opętany przez szatana (3,22)! Nie chcą słuchać Jezusa,, a słowa Pisma przekręcają tak, by zachować swoje własne tradycje.
2. Uczniowie tymczasem pozostają z Jezusem „w domu”, gdy Ten opuszcza tłum i swoich przeciwników (por. 7,17!). Są więc Jego nową, duchową rodziną, najbliższymi, którzy mogą z nim wejść w osobisty dialog, pytać o wiele rzeczy i szukać głębokiego zrozumienia Jego słów. Oczywiście ten dialog daleki jest od sielankowości. Uczniowie doświadczają niemałego trudu w słuchaniu Mistrza. Jezus szereg razy wyrzuca im ociężałość umysłu i niewiarę, co Marek wielokrotnie i bez ogródek podkreśla (por. 7,18 oraz 4,40; 6,52; 8,15-21; 9,19; 16,14). Jednakże ta właśnie trudna szkoła wiary uczyni ich w końcu prawdziwymi apostołami przemienionymi Jego mocą i zdolnymi głosić światu Ewangelię!
3. Dla tłumu z kolei charakterystyczna jest pewna bierność w relacji do Jezusa. Nie stawiają oni Jezusowi żadnych pytań, co pozwala sądzić, że niewiele przyjmują z Jego nauczania. Szukają u Niego raczej chleba i uzdrowień, można powiedzieć: są konsumentami -Jego cudów, ale to jeszcze nie rodzi wiary. Cuda są jedynie wezwaniem do słuchania słowa. Wobec ich bierności Jezus sam podejmuje inicjatywę: przywołuje ich do siebie i dwukrotnie gorąco apeluje o słuchanie i zrozumienie prowadzące do wiary (w. 14.16). Woła: usłuchajcie Mnie i zrozumiejcie! to znaczy: stańcie się Moimi uczniami!
Wyrazista struktura perykopy prowadzi czytelnika już w tym miejscu do osobistej, egzystencjalnej refleksji: w której z trzech wymienionych grup rozpoznaję swoje miejsce? Jaki jest mój typ relacji do Jezusa i Jego nauki?
Pierwsze spotkanie Jezusa z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie (2,1 – 3,6) przerodziło się w serię ostrych sporów. W trakcie tej konfrontacji okazało się, że faryzeusze nie są w stanie otworzyć się na objawienie, które przyniósł Jezus. Jego nauczanie i dzieła ukazywały Boga miłosiernego, który uwalnia z paraliżu grzechów i zaspokaja najgłębszy ludzki głód oraz zaprasza grzeszników do stołu weselnego, do komunii miłości. Dla Żydów słowa i czyny Jezusa były niczym innym jak bluźnierstwami i łamaniem Prawa. Z objawienia otrzymanego od Boga zrobili religię zakazów, nakazów i rytuałów, osaczających zewsząd człowieka i w rezultacie sprowadzających na niego śmierć: co wolno w szabat: życie ocalić czy zabić? (3,4). Sam Jezus – jak wspomniano wyżej – został przez nich odrzucony i nieformalnie skazany na śmierć. Nie tylko nie rozpoznali w Nim Mesjasza, ale zaczęli wręcz twierdzić, że jest opętany.
Obecne spotkanie odbywa się w podobnym klimacie i tworzy między Jezusem a oficjalnymi przedstawicielami judaizmu jeszcze większą przepaść. Ich uwaga koncentruje się na tym, że uczniowie Jezusa nie zachowali tradycyjnego obrzędu netilat jadaim – rytualnego obmycia rąk przed jedzeniem połączonego z recytacją odpowiedniego błogosławieństwa. Obrzęd ten miał wyrażać pragnienie zbliżenia się w postawie wewnętrznej czystości i szacunku do Boga, który swoją ręką karmi swe stworzenia (por. Ps 26,6; 104,27n),.
Przepis ten nie wynikał z przykazań Tory ale z ustnej tradycji rozwijanej przez rabinów, tzw. halachy. Wychodząc z przepisów Tory, które dotyczyły jedynie czystości rytualnej kapłanów, rabini stworzyli szereg szczegółowych norm prawno-etycznych, które miały obowiązywać wszystkich Izraelitów. W ten sposób chcieli wyrazić ideę, że cały Izrael jest ludem kapłańskim wśród narodów.
Marek, który pisze swoją ewangelię dla rzymskiej wspólnoty chrześcijan wywodzących się z pogaństwa, dokładnie opisuje i objaśnia żydowskie rytuały, niezrozumiałe dla nich. Wzmianka o „rozluźnionej pięści” wskazuje na sposób obmywania złożonych razem palców niewielką ilością wody.
Pytanie, a właściwie zarzut, brzmi bardzo podobnie, jak te wcześniej postawione Jezusowi przez faryzeuszów: Dlaczego Twoi uczniowie nie poszczą? Dlaczego robią to, co w szabat zabronione? (por. 2,18.24). Kontekst tych wypowiedzi wskazuje, że nie chodzi im o wcale o dialog i uzyskanie od Jezusa jakiejś odpowiedzi, lecz raczej o oskarżenie Go wobec tłumu, że jest wichrzycielem, który burzy uświęcony, religijny porządek – „tradycję starszych”.
X. Léon-Dufour pisze, że chcąc zburzyć bramy wiodące do ich serca, Jezus kompromituje ich w oczach innych, eksponując ich grzech główny – ukrytą nieczystość (por. Mt 23,28) – by ratować ich przed wiecznym potępieniem, ostateczną karą hipokrytów (Mt 24,51). Bezpardonowa krytyka ich postawy to walka Jezusa o ich dusze.
W drugiej, środkowej części perykopy, w samym jej centrum znajduje się uroczyste i naglące wezwanie Jezusa do „wszystkich”, a więc do tłumu, ale także do faryzeuszów oraz uczniów, aby zechcieli Go usłuchać i zrozumieć, że człowieka może uczynić nieczystym nie jakiś pokarm, cokolwiek pochodzącego z zewnątrz, lecz tylko zło rodzące się w jego wnętrzu.
Jezusowe wyjaśnienie czyni wprowadza nowe dla Żydów rozróżnienie pomiędzy „człowiekiem wewnętrznym” (sfera życia duchowego i moralności) i „człowiekiem zewnętrznym” (sfera rytuałów). Rzeczywistym źródłem nieczystości i grzechu kalającego człowieka nie jest taki czy inny pokarm bądź niezachowanie przepisu o symbolicznym umyciu rąk, ale serce człowieka rozumiane jako siedlisko myśli, pragnień i decyzji, gdzie może zagnieździć się rzeczywiste zło. Jezus podaje tutaj całą listę złych rzeczy – zarówno postaw jak i konkretnych czynów, które są obrzydliwością w oczach Boga, niszczą tego, kto nosi je w sobie, a także zarażają innych wokół. Podobne „katalogi grzechów” podają w swoich listach Paweł i Piotr (Ga 5,19-21; Rz 1,29-31; 1P 4,3). Ciekawe, że zwieńczeniem tego wykazu w w. 22 jest głupota polegająca na odrzuceniu Bożej Mądrości i zamknięciu się na działanie łaski (Mdr 13,1nn; Ps 14,1; Rz 1,21nn), co sprawia, że człowiek przestaje widzieć ostateczny sens życia, staje się moralnie otępiały i żyje w sposób sprzeczny z własnym zbawieniem (por. Łk 12,20; 15,13).
Jeżeli polemiki Jezusa z faryzeuszami zostały tak obszernie zrelacjonowane przez wszystkich ewangelistów, to zapewne dlatego, że problem religijnej hipokryzji łatwo stać się może – i staje się – problemem wielu chrześcijan. Uczniowie Jezusa też okazują się po wielokroć nierozumni i otępiali, o zatwardziałym sercu. Jezus ostrzegał apostołów przed „kwasem faryzeuszów” (Mk 8,15) to jest przed niewiarą, która wywołuje takie właśnie skutki.
Kto to jest hipokryta?
To ktoś, kto sądzi, że jego zadaniem jest doskonale wypełnić Prawo, by okazać się bezgrzesznym wobec Boga i w stosunku do ludzi. Nie rozumie, że zadaniem Prawa jest jedynie ujawnienie zła gnieżdżącego się w sercu ludzkim, by wzbudzić w nas potrzebę przebaczenia, miłosierdzia i nawrócenia, a to daje jedynie Jezus Chrystus przez wiarę w Niego! Najpierw to miłosierdzie trzeba przyjąć gratis, z łaski, od Jezusa, który przyszedł zgładzić nasze grzechy, a następnie – mając świadomość własnej rzeczywistości – otworzyć się na udzielanie miłosierdzia innym, grzesznym, jak my sami.
Ponieważ nie daje sobie rady z odgrywaną rolą świetlanego wzoru do naśladowania, zaprzecza prawdzie o własnej kondycji grzesznika, mówiąc obrazowo ‑ „zamiata śmieci pod dywan”. W jaki sposób?
b. chętnie spowiada się z grzechów innych ludzi zamiast swoich (zdenerwowałam się na męża, bo przyszedł pijany; pokłóciłem się z teściową, bo z nią nikt nie może wytrzymać...)
c. wskutek tego nie widzi własnych grzechów (ja przecież nic złego nie robię...).
Dlatego Jezus mówi o nich ślepcy!
Ponieważ nie widzi przed sobą drogi nawrócenia, realizuje się w formalizmie religijnym, który może przybrać jedną z dwóch wersji: maksymalną (mnożenie nabożeństw i modlitw, „obsługiwanie” kilku kościołów dziennie czy tygodniowo) lub też minimalną (odmawiam pacierz, przystępuję do sakramentów na jedne i drugie święta, czegóż więcej trzeba?...).
Porównywanie się z innymi często prowadzi do bezlitosnego ich osądzania i czyni coraz trudniejszym dostrzeżenie u siebie głęboko ukrytego grzechu.
Jak powiedziano w lectio, Bóg walczy o serce takiego człowieka: najpierw poprzez światło słowa Bożego, które osądza i przenika sumienie (por. Hbr 4,12n), po drugie przez proroków tj. ludzi, którzy przynoszą mu słowo napomnienia i zachęty w imieniu Boga, a gdy te środki nie wystarczają – Bóg może dać jeszcze mocniejsze słowo w postaci trudnych faktów, które mają go obudzić i skłonić do zastanowienia nad sobą (1Sm 3,11; 2Krl 21,12).
Może to być taki czy inny kompromitujący grzech dopuszczony przez Boga – i to na oczach innych ludzi ‑ po to, by rozbić nasz fałszywie dobry wizerunek i skonfrontować nas z prawdą o nas, by ratować nasze sumienia przed zatwardziałością, a dusze przed potępieniem.
Lepsza jest wtedy utrata reputacji niż definitywne odrzucenie przez Boga: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś ‑ Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości! (Łk 13,26n).
Można nawet i wówczas „zamiatać pod dywan” mówiąc sobie: Ten grzech to był tylko wypadek przy pracy, ale naprawdę ja nie jestem taki... Lepiej jest jednak stanąć przd Bogiem w prostocie i wyznać jak Dawid: zgrzeszyłem wobec Pana (por. 2Sm 12,13; 24,10; Ps 51,6), ten fakt świadczy, kim naprawdę jestem. Wówczas dociera do nas dobra nowina: Pan odpuszcza ci też twój grzech - nie umrzesz. Gdy rezygnujemy z samousprawiedliwiania się przestajemy się bronić przed Bożym miłosierdziem, zaczyna się w nas głęboka przemiana, owoc działania łaski Bożej. Człowiek, zaś który doświadczył darmowego przebaczenia i ocalenia, traci ochotę na osądzanie innych. Staje się pokorny i miłosierny, i dzięki temu może pociągnąć owych innych do Chrystusa.
CONTEMPLATIO ET ORATIO
Czy mam doświadczenie walki Boga o mnie? Czy widzę, jak Bóg posyła mi na różne sposoby swoje słowo zbawienia, zachęty i napomnienia (Jr 25,4n)?
Czy widzę w swojej osobistej historii taki moment, który można by nazwać „błogosławioną winą”, jakiś upadek, poprzez który Bóg dopuścił, by mnie uwolnić od złudzeń i pociągnąć ku sobie? Jeśli tak warto podziękować Mu teraz za te trudne łaski.
Actio
Konkretnym wnioskiem z tej medytacji może być na przykład decyzja codziennego wieczornego rachunku sumienia, by poddawać się pod osąd Bożego światła, albo też postanowienie uważniejszego wsłuchiwania się w głos braci, zwłaszcza, gdy przychodzą napomnieć i mówią rzeczy trudne do przyjęcia.
Wykorzystano:
Katolicki komentarz biblijny, Warszawa 2001;
S. Fausti, Rozważaj i głoś Ewangelię, Kraków 2002;
X. Leon-Dufour, Słownik teologii biblijnej, Poznań 1994.