Uzdrowienie niewidomego od urodzenia

Lectio divina – „Uzdrowienie niewidomego od urodzenia”
 
W Ewangelii Janowej zostały ogłoszone niektóre „znaki” uczynione przez Chrystusa (por. J 20,30n.) Ziemskie wydarzenia stają się znakami „czegoś” o wiele większego, staja się świadkami miłości Boga, który wyprowadza człowieka z ciemności śmierci i przez wiarę prowadzi do życia wiecznego. Dziś pochylamy się nad wydarzeniem, które staje się dla nas wezwaniem, aby prowadzić „niewidomych” ku „światłu”.
Światło jakie dziś daje nam Chrystus musi być rozsiewane wokół nas. Bez niego bowiem nasza wiara pozostaje jedynie sumą wyuczonych prawd, w które nieustannie się powątpiewa, sumą niezrozumiałych nakazów, od których człowiek usiłuje się wyzwolić. Przed nami kolejny dzień, który możemy wykorzystać na dwa sposoby: poznać bliżej Chrystusa i wzmocnić swą wiarę (jak niewidomy od urodzenia) albo zamknąć swe serce na prawdę i prowadzić „małą wojnę” w obronie własnych przekonań (jak Faryzeusze). Rozważmy obydwie postawy i sami dokonajmy wyboru! Przedtem jednak poprośmy Boga o światło dla naszego umysłu i naszych serc.
I. LECTIO
Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia. Ślepota dotykała w Izraelu wielu ludzi. Przyczyny mogły być różne: uszkodzenie oczu przez ostre promienie słoneczne, kurz, różnego rodzaju zanieczyszczenia... Niewidomy był bezradnym człowiekiem i znajdował się pod specjalną ochroną Prawa (Kpł 19, 14; Pwt 27, 18; Jr 31,8). Od narodzin musiał żyć w ciężkich warunkach: nie było żadnych szkół i zawodów, które zapewniły by mu godne warunki życia. Bez pomocy drugiego człowieka nie był w stanie przeżyć.
Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice? Żydowskie przekonanie: Bóg wynagradza dobro i karze zło. Zatem ślepota od urodzenia musi mieć przyczynę: grzech rodziców (Wj 20,5; Tb 3,3) albo własna wina zaciągnięta już w łonie matki. Takie myślenie jest następstwem surowego przestrzegania Prawa.
Jezus odpowiedział: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże”. Ważny pogląd na temat sensu niektórych chorób i cierpień! Nasze życiowe nieszczęścia mogą przyczynić się do objawienia Bożych spraw. Tak np. dzieje się podczas sakramentu Chrztu, Pokuty i Komunii Świętej. Nasze grzechy stają się „objawicielem” Bożej miłości i dobroci.
Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. W ówczesnych czasach ludzie mogli pracować tylko w dzień; ograniczony czas jasności musiał być maksymalnie wykorzystany. „Noc” oznacza u św. Jana także „godzinę ciemności” (por. J 13,30), sąd i śmierć Jezusa, noc śmierci. Jest to słowo dobrze znane dla Apostołom, Ewangelistom, Mistykom, ale także chorym i cierpiącym ludziom. W duchowym życiu bywają „ciemne noce”, pełna cierpienia i bólu niezdolność służenia Bogu. Ale słowa przynoszą ukojenie: „Jak długo jestem na świecie, jestem Światłością świata”. Są to niewątpliwie centralne słowa Objawienia. Chrystus jest blisko nas i wraz z nim możemy rozpraszać ciemności nocy, możemy nieustannie działać.
Jezus splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: „Idź i obmyj się w sadzawce Siloam...” Niewidomy nie mówi żadnego słowa, nie wypowiada żadnej prośby. Czyżby zrezygnował? Czy w ogóle wierzy w słowa Jezusa? Jezus przygotował grunt do uzdrowienia. Ślina była uważana w Starożytności za środek oczyszczenia i uleczenia. Ale niewidomy nie przejrzał natychmiast. Jezus oczekuje od niego pełnego posłuszeństwa. Ma udać się do sadzawki Siloam aby tam się obmyć. Sadzawka Siloam, zbudowana przez króla Ezechiasza, była połączona ze źródłem Gichon przy pomocy podziemnego kanału o długości 530 m. (2 Krl 20, 20; 2 Krn 32, 30 nn). Sziloach może znaczyć „posłany”, ale także „przewód”, „kanał wodny”. W tym słowie można dopatrzyć się informacji o chrzcie. Jezus mógł uzdrowić niewidomego bez obmycia, a jednak obstaje przy „chrzcie”. Niewidomy postąpił zgodnie ze wskazówkami Jezusa i odzyskał zdrowie. Ludzie rozpoznają w nim ślepego żebraka i w ich głowie rodzi się tysiące pytań. Między innymi pytają o Uzdrowiciela: „Gdzie on jest?” Odpowiedź niewidomego stała się zapewne dużym zaskoczeniem: „Nie wiem”. Niewidomy nie zna Jezusa, nie widział Go wcześniej i nie może Go ludziom przybliżyć. Ale sam fakt uzdrowienia powinien być jasnym dowodem, że Jezus jest kimś wielkim, że potrafi działać cuda. Ludzie jednak wolą widzieć w Jezusie przestępcę, który naruszył świętość szabatu.
Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów... Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał... Prości ludzie prowadzą uzdrowionego przed religijny autorytet. Sprawa nabiera oficjalnego wymiaru. Wśród faryzeuszy dochodzi do rozdwojenia. Dla stronnictwa wrogo nastawionego do chrześcijaństwa sprawa okazuje się niebywale ważną. Jest to wyjątkowa szansa, aby udowodnić, że Jezus nie jest „od Boga, bo nie zachowuje szabatu”. Skąd taka zawziętość u faryzeuszy? Wiara jest sprawą czystego i otwartego na prawdę serca, ostatecznie jest sprawą wewnętrznej wolności. Jeśli serce nie chce wierzyć, szuka ciągle argumentów przeciw. Do człowieka uwikłanego w sidła rywalizacji i złości nie są w stanie przemówić żadne racjonalne wyjaśnienia. Ważne jest tylko Prawo, które mówi: „Pamiętaj o świętowaniu szabatu!” Nie wszyscy jednak są tak zaślepieni. Niektórzy patrzą trzeźwo na rzeczywistość i pytają: „Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki?”. W ten sposób jeszcze raz zostaje podkreślona prawda, że fakt uzdrowienia powinien mówić sam za siebie: Jezus jest Kimś wielkim!
„Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki sposób teraz widzi?” Następuje przesłuchanie świadków. W jakim celu? Czy faryzeusze chcą dociekać prawdy? Czy chcą usłyszeć pozytywną odpowiedź? Czy chcą przejrzeć? Przecież wielu już zaświadczyło, że ten człowiek był niewidomy. A zatem jaki cel ma przesłuchanie rodziców uzdrowionego?
„Wiemy że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy jak to się stało, ze teraz widzi, nie wiemy także kto mu otworzył oczy...”Niewidomy zapewne opowiedział rodzicom całą cudowną historię uzdrowienia. Jednak strach przed Żydami i konsekwencjami zamyka im usta. Niebezpieczeństwo jest poważne. „Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi”. Wyłączenie z synagogi na kilka miesięcy miało by być rodzajem kary prowadzącej do „nawrócenia”. Jednak kara ta pociągała za sobą poważne konsekwencje: wszelkie towarzyskie i handlowe kontakty z ekskomunikowanym były surowo zabronione; nawet w obliczu niebezpieczeństwa nie wolno mu było przychodzić z pomocą. Ekskomunikowany zostawał odłączony od służby Bogu i od „Księgi Życia”. W świecie żydowskim taki człowiek jest zgubiony!!! Z tego powodu rodzice stwierdzają jedynie fakt, że ich syn był niewidomy. Co się potem stało, to już może on sam poświadczyć i to powinno Faryzeuszom wystarczyć.
Znowu więc przywołali tego człowieka i rzekli do niego: „Daj chwałę Bogu. My wiemy, że ten człowiek jest grzesznikiem”. Tym razem uzdrowiony powinien pod przysięgą („Daj chwałę Bogu”) wypowiedzieć się przeciwko Jezusowi – fakt uzdrowienia powinien być odwołany, uzdrowienie w szabat powinno stać się świadectwem przeciwko Jezusowi, który jest grzesznikiem. W tej sytuacji uzdrowiony wykazuje niedoścignioną mądrość: „Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami?” W sercu uzdrowionego rozwija się powoli wiara w nadzwyczajną wielkość Uzdrowiciela: On musi być Kimś nadzwyczajnym! Po tych słowach Żydzi zelżyli go i rzekli: „Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy skąd pochodzi”. W ten sposób Faryzeusze zdradzają swoją słabość. Tajemnica Chrystusa („skąd On pochodzi”) jest przed nimi zakryta; oni są ślepi i nie chcą widzieć. Zderzenie dwóch rzeczywistości: poszukiwanie wiary - jeszcze „po omacku” - przez uzdrowionego i ślepota Faryzeuszy. Ci drudzy widzą oczyma, ale pozostają ślepi na prawdę, widzą jedynie to co chcą widzieć. Dlatego ich wina jest ogromna. Rozwój wiary możemy natomiast śledzić w kolejnych wersach.
Jezus rzekł do niego „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?”. On odpowiedział: „A któż to jest Panie, abym w Niego uwierzył?” Rzekł do niego Jezus: „Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie”. On zaś odpowiedział: „Wierzę Panie” i oddał mu pokłon. Dotychczas sytuacja uzdrowionego była bardzo skomplikowana. W jego życiu pojawiły się chwile ciemności. Został uzdrowiony na ciele, ale liczni próbowali zniszczyć jego duszę. Teraz następuje spotkanie z Jezusem. Uzdrowiony wciąż poszukuje. Jeszcze nie wie, kim tak naprawdę jest Jezus, ale stawia pytania, dąży do prawdy, nawet prosi o wiarę. Prosząc o wiarę otrzymuje tę łaskę, a zaraz po tym wyznaje: „wierzę”.
II. MEDITATIO
W dzisiejszym tekście Ewangelii poznajemy dwie postawy wobec rzeczywistości wiary. Św. Jan przedstawia dokładnie narodziny i rozwój wiary uwolnionego od choroby niewidomego. Proces ten nie jest łatwy. Wiara nie rodzi się natychmiast, ona potrzebuje czasu, aby dojrzewać, a jeszcze więcej czasu, aby przynosić owoce. Co gorsze, na drodze czyhają ciągle niebezpieczeństwa, zastawiane przez wroga zasadzki. Ale postawa uzdrowionego zaskakuje zapewne wielu z nas. On jeszcze nie zna Chrystusa, nie było mu dane, aby Go zobaczyć. A mimo wszystko przeczuwa Kim Chrystus jest. Będąc obrońcą prawdy staje się świadkiem Chrystusa, który jest Prawdą! Jego przeczucia przeradzają się stopniowo w głębsza wiarę, by ostatecznie mógł wydać z głębi serca okrzyk : ”Panie ja wierzę”
Z drugiej strony spotykamy Faryzeuszy o zatwardziałych sercach. Stają się oni dowodem na to, co dzieje się człowiekiem, który zamyka się na Boże światło. Wierne trzymanie się Prawa, rygorystyczne wypełnianie setek przepisów usypia ich serca. Nawet nie zauważają jak w ich sercu rodzi się nienawiść do ludzi, którzy ośmielają się inaczej niż oni postępować. Mimo że do ich uszu dochodzą wieści o cudach czynionych przez Jezusa nie chcą tej prawdy przyjąć. Są w stanie potępić człowieka, który rozsiewa wokół siebie dobroć i miłość, wyzwala od ziemskich nieszczęść, chorób. Dlaczego? Tylko dlatego, że „złamał” jeden przepis Prawa, że uczynił coś dobrego w szabat. A jak oni postępują? Czy zastraszenie rodziców uzdrowionego (wyłączenie z synagogi), żądanie fałszywych zeznań pod przysięgą („Oddaj chwałę Bogu”) nie jest jawnym łamaniem Prawa?! Po raz kolejny spotykamy faryzeuszy, którzy nie potrafią zauważyć belki w swoim oku. Zamykają się na Prawdę i przeciw Prawdzie zaczynają walczyć, rzekomo w obronie tego co najważniejsze – Bożych przykazań.
III. CONTEMPLATIO
Nie wystarczy pozostać na etapie „obserwowania” bohaterów dzisiejszej Ewangelii. Nie chodzi także o to, by potępiać Faryzeuszy. Trzeba nam raczej w świetle Bożego Słowa wniknąć w nasze serca i zobaczyć, czy jest tam wystarczająco jasno, czy nie trzeba szeroko otworzyć drzwi naszych serc, aby dotarło tam światło, które rozpromieni naszą wiarę. Medytujemy „znaki” zapisane przez Jana Ewangelistę. Te znaki powinny nas prowadzić do głębszej wiary. Bliskość może przywrócić nam „wzrok”, „zdrowie”. Ale istnieje też pewne niebezpieczeństwo! Światło Chrystusa może także wywołać w człowieku przeciwny rezultat: dążenie do „ciemności”, „zatwardziałości w grzechu”: A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu».
IV. ACTIO
Bóg stawia dziś przed każdym poważne zadanie: mam otworzyć własne serce, które często stawia opór Bogu, na światło Prawdy. Także my chrześcijanie możemy być „ślepi”, możemy oskarżać tych, którzy mówią prawdę i prawdy bronią. Z powodu „ślepoty” rodzi się wiele zła na świecie: małżeństwa się rozpadają, dzieci są źle wychowywane, wiara staje się obłudna i niebezpieczna, Bóg jest wykorzystywany do prywatnych celów...
Mając przed oczyma dzisiejszą Ewangelię odpowiedzmy sobie na jedno tylko pytanie: W jakim kierunku zmierza moja wiara? Rozwija się, zatrzymała się w miejscu, czy może zmierza ku powolnemu upadkowi?
 
Ks. Krzysztof Wolański (ITB VERBUM)
 
 
Źródło: http://www.jednosc.com.pl/ (archiwum 2002-03-10)
TOP