Utnij rękę, wyłup oko - 12 lutego 2017 VI niedziela zwykła "A"

Mesjasz1Fragment Kazania na Górze, czytany dzisiaj w liturgii, zawiera wiele wskazań, nad którymi moglibyśmy się zastanowić.

Wszystkie one brzmią bardzo ostro, bardzo radykalnie. Chciałbym jednak byśmy dzisiaj zastanowili się nad wskazaniem, którego ostrość szczególnie przemawia do wyobraźni. Chrystus bowiem mówi: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła.  I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła”.

Jest sporo zdań, wypowiedzianych przez Jezusa, których nie można traktować dosłownie. Na przykład mówił, że jest chlebem, ale to nie znaczy, że jest bochenkiem chleba. Tak samo trzeba traktować wypowiedzi Jezusa, gdy mówi o sobie, że jest drzwiami, bramą, drogą, czy krzewem winnym. Podobnie też należy traktować słowo o konieczności „wyłupania” oka, które jest powodem do grzechu, czy „odcięcia” ręki. Inaczej na naszych ulicach widzielibyśmy bardzo wielu ludzi z obciętą ręką, albo z wyłupionym okiem, a w naszym społeczeństwie liczba rencistów znacznie

przewyższałaby liczbę zdatnych do pracy. A Jezus przyszedł na ten świat nie po to, aby okaleczyć, czy wyniszczyć grzeszników. Chodziło Mu przecież o zbawienie nas, ludzi i uwolnienie nas od wszelkich naszych grzechów.
    Aby podjąć próbę zrozumienia słów Chrystusa trzeba nam cofnąć się nieco wstecz, gdzie jest napisane: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa”. Zdajemy chyba sobie sprawę, że słowa te są skierowane do nas, normalnych ludzi, z których wielu żyje od lat w małżeństwie i jesteśmy poddawani wpływom współczesnego społeczeństwa.

       Wszyscy chcemy być uczniami Chrystusa i dokładamy starań, by stronić od grzechu, a zwłaszcza od cudzołóstwa. Rzeczywistość jednak jest taka, że jesteśmy codziennie narażeni na pokusy. Nawet jeśli nie oglądamy stron pornograficznych, czy wydawnictw erotycznych, to z wielu stron atakują nas „niemoralne propozycje”. Można więc powiedzieć, że społeczeństwo, w którym żyjemy nie pomaga nam w byciu uczniami Chrystusa. Nawet jeśli walczymy z pokusami i nie czytamy erotycznych czasopism, nie oglądamy ostrych filmów pornograficznych, ani niektórych programów telewizyjnych, nadawanych późnym wieczorem, to jesteśmy atakowani z różnych stron. Gdy wychodzimy na ulicę wzrok nasz napotyka bilbord z prawie nagą dziewczyną reklamującą wczasy. Albo ktoś z nas wchodzi do sklepu po bułeczki i niechcący widzi półkę z pornograficznymi pismami. Ktoś inny wieczorem włącza telewizor, przerzuca programy i nagle jego wzrok pada na wyuzdaną scenę seksualną, szybko przełącza dalej ale obraz pozostaje w jego pamięci. Jesteśmy

od rana do wieczora atakowani treściami, które mogą nas uzależnić od seksu, od bogactw i innych pseudowartości Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn. Nawet gdy niczego nie oglądamy ani czytamy, to nasz prawdziwy wróg, jakim jest szatan, może zwabić nas w swoje sieci podsuwając złe myśli. Musimy stwierdzić, że nikt nie jest od tego wolny i nie ma tu wyjątków. Bywa czasem, że ktoś uznany i szanowany, bliski Bogu, mający uporządkowane życie rodzinne, zaczyna nagle mieć dziwne pokusy. Wielu z nas z pewnością tego doświadcza.

Najważniejszą sprawą w tej wojnie jest, żeby zawsze pamiętać, że nasze zwycięstwo jest możliwe tylko i wyłącznie mocą Chrystusa. Zatem trzeba nam ciągle dbać, abyśmy byli stale w ścisłej łączności z Chrystusem, abyśmy „odcinali” wszystko, co może nam w tym przeszkadzać.

Pomoże nam w tym dokładniejsze zrozumienie słów Chrystusa. Zauważmy, że Chrystus powiedział: „Każdy, kto pożądliwie PATRZY na kobietę”, a nie kto spojrzał na kobietę. W dokładniejszym tłumaczeniu słowo to brzmi: „kto PRZYGLĄDA SIĘ kobiecie” albo: „Kto OGLĄDA kobietę”. Nie chodzi więc o to, że ktoś spojrzy na kobietę, ale że więcej razy wraca do tego spojrzenia, przez co wzbudza się w nim pożądanie i trudno mu przerwać to oglądanie. Liczne osoby, zwłaszcza mężczyźni, są wzrokowcami. Zdarza się im spojrzeć na kobiety, ale to nie znaczy, że muszą się im przyglądać. Ilustrując to, ktoś trafnie powiedział: “Nie możesz

ptakom zakazać latania nad swoją głową, możesz jednak zabronić im budowania gniazda na twojej głowie.” Jezus mówi, że wtedy, gdy oko jest „powodem do grzechu”, czyli, jeżeli to, czemu się przyglądamy może spowodować grzech, to po pierwszym spojrzeniu trzeba uznać, że tych oczu nie mamy, żeśmy je duchowo „wyłupali”, żeśmy dla tych spraw umarli. I trzeba to zrobić bezkompromisowo, a więc podjąć decyzję, że dla grzechu nie ma nawet najmniejszego kącika w naszym sercu, że nie ma nawet cieniutkiej nitki, wiążącej nas z grzechem. Serca bowiem nie da się oszukać, nie powinno w nim być najmniejszej tęsknoty za grzechem.

Trzeba nam przypomnieć sobie, że na tym sercu Bóg wypisał swoje prawo. Jest więc tam pragnienie podobać się Bogu i żyć z nim w ścisłej łączności; jest pragnienie, aby być dobrym, czystym i świętym. Dlatego trzeba stale utrzymywać szczere przekonanie, że w każdym grzechu, choćby nie wiem jak nęcącym, ukryta jest śmiercionośna trucizna, którą chce nam wstrzyknąć nasz wróg, diabeł. Jezus zaprasza nas dzisiaj mentalnie „wyłupać” sobie oczy, to znaczy odciąć te myśli które mogą doprowadzić nas do upadku. Jezus zaprasza, by czynić to za każdym razem kiedy pokusa nas atakuje, powiedzieć sobie: „Nie mam oka”. Coś podobnego trzeba też powiedzieć o ręce. Jezus dzisiaj nam mówił: „Jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu odetnij ją i odrzuć od siebie”.

Nasze ręce mogą czynić wiele dobrego. Możemy nimi kogoś przytulić, opatrzyć komuś rany, pokazać właściwą drogę, podlewać kwiaty temu, kto musi na kilka dni wyjechać,

ugotować wspaniały obiad, upiec komuś ciasto, przyszyć urwany guzik. Gdy ktoś umie grać na jakimś instrumencie muzycznym, jego ręce mogą ładną melodią uprzyjemnić spotkanie towarzyskie, albo zagrać w kaplicy na organach.

      Niestety ręce mogą też komuś grozić, bić i ranić, sięgnąć po nóż lub kij i tym zrobić krzywdę. Ręce mogą sięgnąć po cudzy portfel, okazać komuś pogardę, głosować złośliwie przeciwko komuś na zebraniu, albo sprowadzić kogoś na manowce. Może na naszych rękach są znaki, których nikt nie widzi, ale my wiemy czym one się splamiły. Bywa, że nie pamiętamy, że nasze ręce mamy od Boga, a On chce byśmy nimi czynili tylko dobro. Bóg chce, abyśmy naszych rąk nie musieli wstydliwie chować za plecami. Dlatego już przez proroka Izajasza mówi: ”Błogosławiony człowiek…., który czuwa, by nie pogwałcić szabatu, i pilnuje swej RĘKI, by się nie dopuściła żadnego zła” (Iz 56,2). Nasze ręce bowiem mogą nas zaprowadzić do nieba albo do piekła. Zatem trzeba ich pilnować. Te ręce trzeba często wyciągać do Boga i składać do modlitwy, a gdy przydarzy się zgrzeszyć trzeba zacisnąć rękę w pięść i ze skruchą uderzyć się w piersi, żałując i prosząc o przebaczenie. 

Kiedy zaś wyda się nam, że to zbyt trudne, zbyt ciężkie, chciejmy przypominać sobie słowa Jezusa: „jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. Jezus bowiem nie nakłada na nas rzeczy niemożliwych do zrealizowania. Z pomocą w realizacji Jego słowa przy chodzi nam Duch Święty. Jego trzeba nam pragnąć i prosić, aby do nas przyszedł.

 Ks. Zbigniew Czerwiński
TOP