Czuwajcie - II Niedziela Adwentu – Rok A

czywajcie1W ciągu wieków ludzie w różny sposób odnosili się do myśli o powtórnym przyjściu Chrystusa.

Starożytnych chrześcijan myśl ta przejmowała wielką radością. W swoich modlitwach co chwila wołali; „Maran atha” - „Panie Przyjdź”. Ta myśl pozwalała im bez zbytniej trwogi znosić straszliwe męki prześladowań, pozwalała zdobyć odwagę, aby pójść na śmierć dla Chrystusa.

Później zwłaszcza w średniowieczu - ludzie bardziej przejęli się obrazem Chrystusa, który „przyjdzie sądzić”. Ich uczucia to zbawienny strach - jak się na tym sądzie wypadnie. Dlatego z trwogą śpiewali; „Dzień on dzień gniewu pańskiego...Cóż tam pocznę człek mizerny, gdzie i świętym strach niezmierny...”

Ale ta bojaźń skłaniała ich do życia zgodnego z wolą Bożą - była to bojaźń pożyteczna, zbawienna.

         Jak jest dzisiaj? U nas - ludzi XXI wieku. Można chyba słusznie powiedzieć, że nie przeżywamy dziś ani radości pierwszych chrześcijan, ani zbawiennego strachu katolików średniowiecznych. Po prostu w ogóle nie myślimy i nie pamiętamy o tym, że Chrystus przyjdzie - tak jak to zapowiedział. Powinno jednak stać nas chociaż na jedno. Powinniśmy przejąć się tym, co Chrystus podkreśla w wielu swoich przypowieściach: O pannach, O złodzieju w nocy, O czuwających sługach itd... – powinniśmy czuwać, być gotowi na przyjście Chrystusa. Papież Paweł VI, w jednym ze swoich przemówień powiedział, że w naszych czasach najodpowiedniejszą postawą wobec perspektywy powtórnego przyjścia Chrystusa jest postawa, do której Chrystus wzywał w swoich przypowieściach – postawa CZUWANIA.

Kto z nas zwiedzał katedrę wawelską, na pewno oglądał też tak zwaną Kaplicę Zygmuntowską. Warto wiedzieć, że właśnie przy tej kaplicy król Zygmunt I w roku 1530 założył kolegium księży roratystów. Tam odprawiano uroczystą Mszę św. adwentową - RORATY. Przy ołtarzu stał duży świecznik, a na nim 7 świec. Miały one przedstawiać siedem stanów społecznych. Największą świecę zapalał król. Po nim przedstawiciele duchowieństwa, senatorów, rycerzy, mieszczan i wieśniaków. Najważniejsze zaś jest to, że każdy był wtedy już po spowiedzi i zapalając świecę szczerze mówił: „jestem gotów na sąd ostateczny”.

Tego właśnie trzeba się nam nauczyć, gdy przeżywamy Adwent - stałej gotowości na powtórne przyjście Chrystusa. Dlatego pomyślimy, czy teraz, w tej chwili, moglibyśmy szczerze i bez obawy powiedzieć; „jestem gotów na przyjście Chrystusa”?. Czy jesteśmy w postawie czuwania? Jest ważne zatem, abyśmy „rozumieli chwilę obecną”, jak pisał do nas św. Paweł w ubiegłą niedzielę. Rozumienie chwili obecnej polega właśnie na podejmowaniu czuwania.

Nad czym trzeba nam czuwać? Myślę, że trzeba czuwać nad tym, żeby nie trwać w prowadzeniu beztroskiego i bezmyślnego życia. Trzeba zaś myśleć o przyszłości i wyciągać wnioski ze znaków, jakie daje nam Bóg by nas wezwać do nawrócenia, by wobec tych znaków nie przechodzić obojętnie. Trzeba więc pojmować Adwent, jako czas odrywania nas od beztroskiego życia i częściej myśleć o życiu po śmierci. Obserwujemy bowiem, że troska o sprawy doczesne wypełnia zbyt dużą przestrzeń naszego ziemskiego życia. Dlatego w Adwencie trzeba nam czuwać, aby bardziej stawiać na to, co wieczne, nadprzyrodzone i zwracać uwagę na wartości chrześcijańskie.            

       Czuwać, to przede wszystkim wierzyć a nawet być pewnym, że Jezus przyjdzie. Czuwać, to być gotowym na spotkanie z Jezusem, nosić w sobie świadomość, że trzeba, byśmy dzięki temu spotkaniu zyskali to, czego ludzki rozum nie jest w stanie pojąć i ludzkie słowo nie jest w stanie wyrazić. A więc, że czuwać, to znaczy nie zmarnować okazji na spotkanie z naszym Panem. Adwent zaś jest i samo Boże Narodzenie jest doskonałą okazją do tego spotkania.

         W dzisiejszej Ewangelii święty Jan Chrzciciel chce nas przygotować do tego spotkania z Jezusem. Zbawienie, które jest owocem tego potkania jest możliwe dla każdego. Ale nie dokonuje się to automatycznie. Dlatego święty Jan wzywa do nawrócenia i udziela chrztu nawrócenia, ale ma to być przygotowanie na spotkanie z Tym, który będzie chrzcił „Duchem Świętym i ogniem”. Trzeba więc nam czuwać, aby to nawrócenie w nas się dokonało, bo „Bliskie jest królestwo niebieskie”.  Błędem jest myśleć, że nawrócić się mają tylko ateiści, wielcy grzesznicy i poganie. Tego potrzebujemy wszyscy. Swego czasu kardynał Marty, biskup Paryża powiedział: „Nawrócić się musimy my, biskupi”.       

Nawrócić się, to znaczy każdego dnia czuwać, by nasze życie układało się według wzoru jakim jest Jezus Chrystus. Z dnia na dzień stawać się coraz bardziej dzieckiem Boga i bratem dla ludzi. Mając to na uwadze, zmieniać swoje życie, zmieniać swoje myślenie, zmieniać swoje serce. Myśląc o przyjściu Jezusa trzeba nam pójść w innym kierunku niż kroczyliśmy do tej pory. I nie znaczy to, że dzisiaj się wyspowiadamy, a jutro nasze życie wraca na te same tory, po których biegło wczoraj. Chodzi bowiem o to, by stanowczo zerwać ze złem, z grzechem. To zerwanie stanie się możliwe, gdy zrozumiemy, że każdy grzech, tak jak grzech Adama i Ewy rodzi się wtedy, kiedy osłabia się w nas, albo nawet zanika, wiara w to, że Bóg nas kocha, że nie możemy uczynić czegoś takiego, aby Bóg przestał nas kochać.

Dlatego trzeba nam czuwać i czynić wszystko, aby ta wiara w nas dojrzewała, rozwijała się i umacniała, aby wydawała owoce dobrych uczynków i nie zasługiwała na to, by jej drzewo było „wycięte i w ogień wrzucone”. Święty Paweł poucza nas, że „ wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa”. To słowo znajdujemy w Piśmie świętym Starego i Nowego Testamentu. W dzisiejszym drugim czytaniu, tenże święty Paweł, mówi że „ To, co niegdyś zostało napisane”, a więc obecne w Piśmie świętym, „ napisane zostało dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, jaką niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję. A Bóg … „niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili o siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa”. Słowa te zapraszają, aby w Adwencie mieć większy kontakt z tekstami Pisma świętego. Może zacznijmy wprowadzać zwyczaj, by każdego dnia przeczytać jakiś, choćby mały, urywek z Ewangelii lub innej księgi biblijnej. Może sprawmy sobie taki mały egzemplarz jednej Ewangelii, aby można ją było mieć zawsze przy sobie i do niej w wolniejszej chwili zaglądać. Kilka razy zachęcał do tego Ojciec Święty Franciszek.

Bóg każdego dnia czeka na nasze nawrócenie, czeka byśmy przyszli do Niego po przebaczenie naszych grzechów. Tenże Ojciec Święty Franciszek powiedział, że Bóg nigdy się tym przebaczaniem nie zmęczy.

Wydaje się, że trzeba nam jeszcze czuwać, abyśmy we właściwy sposób rozumieli sprawy związane z tajemnicą ostatecznego przyjścia Chrystusa.

Żydzi na przykład pomylili się oczekując przyjścia Mesjasza. Z pism proroków St. Testamentu wyczytali trzy rzeczy:

Przyjdzie Zbawiciel - wyzwoli od grzechu, otworzy drogę do Boga.

Będzie Królem całego świata - „wszystkie narody służyć Mu będą”.

Odbędzie On straszliwy sąd nad światem, dobrych napełni wiecznym    szczęściem i błogosławieństwem, a złych strąci do piekła.

Wyczytali dobrze. Pomylili się tylko myśląc, że wszystkie te rzeczy staną się od razu. Pomylili się myśląc, że Mesjasz będzie zdobywał swoje królestwo ogniem i mieczem, że wieczne szczęście będzie obfitością chleba i dumnym wynoszeniem się nad inne narody.

         Tymczasem Królestwo Chrystusa jest ciągle w stanie nadchodzenia, jest Królestwem prawdy, sprawiedliwości, miłości i pokoju, a ten kto jest w nim, ma wielki obowiązek służyć innym. Natomiast sąd Chrystusa nad złem został odłożony na czas żniwa - na czas Jego drugiego przyjścia przy końcu świata.

         Na spełnienie się tych rzeczy właśnie czekamy. Czekamy zawsze. W Adwencie zaś tylko o tym więcej myślimy i mocniej to przeżywamy. Jest to bowiem czas przygotowania do pełnego przybycia Pana.

         Dlatego zarówno w przez ostatnie dni Roku Liturgicznego, jak i w pierwszą niedzielę Adwentu, która ten Rok Liturgiczny rozpoczyna - Kościół czyta Ewangelię o przyjściu Chrystusa przy końcu świata. Wizja dnia pierwszego pokrywa się z wizją dnia ostatniego. Rok Liturgiczny kończy się tak jak się zaczął - wpatrywaniem się w rzeczy ostateczne „aż się wszystko spełni”, aż nastanie południe „dnia pańskiego”.

 

Aby to lepiej zrozumieć - że Jezus „przyszedł” i że „przyjdzie”, przypomnijmy sobie jakiś piękny wakacyjny dzień. Może zbudził nas kiedyś wcześnie rano radosny świergot ptaków, które witały wschodzące słońce, zaczynający się dzień. Dzień już był, już się rozpoczął. My jednak czekaliśmy aż słońce podniesie się wyżej, aż osuszy zroszoną w nocy ziemię, aż rozgrzeje wodę w rzece czy w jeziorze, aż nadejdzie piękny blask dnia. Zatem czuwajmy.

 

Ks. Zbigniew Czerwiński

TOP