Kiedyś powróci Pan - I Niedziela Adwentu – Rok A

I. TĘSKNOTA

Od dzisiaj przez kilka tygodni będziemy w kościele śpiewać pieśń: „Spuśćcie nam na ziemskie niwy Zbawcę z niebios obłoki…”.

Kiedy słyszymy tęskne brzmienia tej adwentowej pieśni, być może komuś z nas przychodzi na myśl zdarzenie, którego  byliśmy świadkami, że ktoś bardzo długo czekał na jakąś drogą mu osobę i wreszcie się jej doczekał. Zdarzenie to może nam się kojarzyć z adwentowym czekaniem na Zbawiciela, szczególnie żywym i gorącym w życiu narodu żydowskiego.

Przed przyjściem Zbawiciela ludzie byli daleko od domu Ojca. Grzech sprawił to, że stali się nędzarzami i sierotami, że zamiast boskiego pokarmu - dzieci Bożych, za pokarm swój mieli chleb utytłany w błocie ludzkich błędów, że byli w niewoli szatana.

         Pozostało im tylko mgliste wspomnienie tego, co było kiedyś w raju, pozostała nadzieja, że Bóg spełni to, co obiecał pierwszym naszym rodzicom; „wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie, a niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje, a potomstwo jej; ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę” /Rodz. 3.15/.

         Pozostała im nadzieja, że Bóg pośle im Zbawiciela, który wyzwoli z niewoli grzechu i szatana, a pomoże powrócić do Ojca. To była cała ich pociecha.

         Przeżywamy teraz czas Adwentu. Przypominamy sobie to bardzo długie czekanie. Dlatego śpiewamy adwentowe pieśni. Dlatego rozumiemy tę tęsknotę, która podyktowała słowa całego narodu żydowskiego zapisane przez Izajasza proroka; „Rorate, coeli,desuper...” „Niebiosa spuśćcie rosę z góry, a obłoki niech zleją z deszczem sprawiedliwego. Niech się otworzy ziemia i zrodzi Zbawiciela” /Iz 45,8/.

         Z ogromnym utęsknieniem czekali, aż Bóg spełni tę prośbę, aż nadejdzie chwila, że będą mogli powiedzieć : „Wiedzieliśmy, że przyjdziesz! Tak długo czekaliśmy na Ciebie!”

         Można więc chyba słusznie powiedzieć, że właściwie cała historia ludzi Starego Testamentu to pełne tęsknoty czekanie na Zbawiciela. Przez tysiące lat z ust ludzi wyrywał się ku niebu  błagalny głos; „Przyjdź Panie!” błagalne wołanie, aby Bóg spełnił wreszcie swoją obietnicę.

  1. II. DLACZEGO CZEKAMY, DLACZEGO TĘSKNIMY?

         Teraz żyjemy już w Nowym Testamencie. Jezus już przyszedł. A jednak znów przeżywamy Adwent. Znów wołamy - „Przyjdź Panie!”. Wołamy tak samo serdecznie jak kiedyś patriarchowie, królowie i prorocy.

         Możemy zapytać: dlaczego? Czyż Chrystus będzie mógł przyjść jeszcze bliżej niż przyszedł? Przecież On tak wszedł między ludzi, że Go nie odróżnili od zwykłego człowieka. Czyż Chrystus był tylko tak jak horyzont, do którego zawsze jest daleko? Czyżbyśmy byli podobni do uczniów św. Jana Chrzciciela, którzy przyszli do Jezusa z pytaniem; „Czy Ty jesteś tym , który ma przyjść, czy też innego czekamy?” /Łk. 7,20/

         Chyba tak nie jest. A więc dlaczego Kościół ciągle woła; „Przyjdź”! Czy tylko dlatego, aby sobie przypomnieć jak to było dawniej w Starym Testamencie?

         Myślę, że i tym razem właściwą odpowiedź na to pytanie znajdziemy w Piśmie św. Chrystus Pan stanął kiedyś przed swoimi rodakami w Nazarecie, przeczytał fragment z Pisma św. St. Testamentu, a potem powiedział tak; „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” - Łk. 4,21. W ten sposób wyraźnie stwierdził, że to co w St. Testamencie prorocy mówili o Zbawicielu spełniło się na Jego osobie, że to On jest tym obiecanym Mesjaszem. Że wypełnił się już czas oczekiwania, tak jak pisze św. Marek; Mk. 1,14-15. To była ta radosna nowina /Ewangelia/ - przyszedł Zbawiciel. Bóg wysłuchał, przez tysiące lat zanoszonej do Niego prośby. Zaczął się Nowy Testament.

Otwórzmy jednak księgę Nowego Testamentu. Stwierdziliśmy przed chwilą, że na pierwszej karcie St. Testamentu - można napisać tytuł; „Przyjdź Panie”. Zobaczymy teraz jakimi słowami kończy się ostatnia Księga Pisma św. Jakie słowa postawiono na ostatniej karcie Księgi Bożego Słowa. /Apok. 22,20/: „PRZYJDŹ PANIE JEZU”!A więc znów czekamy, znów mówimy; „Przyjdź”. Dlaczego?

To Sam Chrystus tego nas nauczył. Nauczył nas Modlitwy Pańskiej, w której wołamy: „Przyjdź Królestwo Twoje”. To Chrystus zapowiedział także, że będzie jeszcze jedno Jego przyjście.

         Chrystus już przyszedł, czas się wypełnił. „Noc już minęła i dzień się przybliżył...” /Rzym. 13,12/. Chrystus – „słońce ludzkości” już jest. Ale nie nastał jeszcze pełen blask dnia pańskiego, nie nastało południe. Na nie właśnie czekamy. Na to, aby cały świat stał się naprawdę Królestwie Bożym, aby Chrystus przyszedł i zanurzył nas całkowicie w obfitości swej łaski, dobroci i szczęścia.

         My więc czekamy. Ale jest to już inne czekanie niż było w Starym Testamencie.

 Tamci ludzie czekali jako grzesznicy, którzy bez przyjścia Chrystusa nie mogli pojednać się z Bogiem. My tak nie czekamy, bo Chrystus jest wśród nas i zawsze jest gotów pojednać nas  z Ojcem w niebie.

 Tamci ludzie czekali jak niewolnicy, którzy wzdychają do tego dnia, kiedy staną się wolnymi. My już jesteśmy wyzwoleni spod władzy grzechu i szatana. Chrystus jest Królem naszym. Daje nam udział w swoim królowaniu.

 Do takiego czekania podobne jest nasze czekanie na Chrystusa. Chrystus wstąpił do nieba. Tam uniósł nasze serca. Całe nasze życie - to pragnienie, nadzieja, modlitwa, oczekiwanie. To jest oczekiwanie na ten moment, gdy przyjdzie Królestwo Boże i na moment gdy Chrystus przyjdzie z mocą wielką i majestatem, aby nas wprowadzić na wieki do domu Ojca, z którego tak często uciekamy przez grzech.

III. WE MSZY ŚWIĘTEJ CZEKAMY- I PRZYCHODZI

 Aby nasze czekanie na Chrystusa było bardziej szczere, musimy przypomnieć i zrozumieć jeszcze jedną sprawę. Mówiąc o Roku Liturgicznym, powiedzieliśmy, że we Mszy św. staje się obecne to wszystko, co Chrystus uczynił dla naszego zbawienia. Staje się obecny Adwent i pierwsze przyjście Zbawiciela i Jego męka i przyjście ostatnie.

         Na Mszy św. czekamy więc również na Chrystusa. Mówimy: „Panie przyjdź”!

         I On przychodzi w swoim Słowie, a zwłaszcza w Komunii św. Rozwija się w nas wtedy Królestwo Boże, bo sam Chrystus Król jest w naszym sercu. Jesteśmy wtedy gotowi na Jego ostateczne przyjście. Możemy więc powiedzieć, że; CHRYSTUS TO TEN, KTÓRY BYŁ OBIECANY , KTÓRY PRZYSZEDŁ /w Betlejem/, KTÓRY PRZYCHODZI /we Mszy św./ I KTÓRY PRZYJDZIE  /przy końcu świata/.

         NA NIEGO CZEKAMY.

         CAŁE NASZE ŻYCIE - TO ADWENT, to czekanie na Zbawiciela, na pełnię Jego Królestwa.

IV . CZEKAJĄ TYLKO SPRAGNIENI

 Chyba każdy z nas pamięta ze swego dzieciństwa taką domową scenkę: Mama woła na obiad. Idę niechętnie? Zwykle jadłem za dwóch. Dziś nie mam ochoty. Mama dziwi się - ja nie? Ona nie wie, że pół godziny przed obiadem najadłem się cukierków /albo lodów/, nie mam więc ochoty na obiad, nie jestem głodny, czym innym nasyciłem głód.

         Coś podobnego jest i w życiu religijnym. Adwent - tęsknotę za Bogiem, za spotkaniem z Chrystusem przeżywają tylko ci, którzy są „głodni Boga”, dla których On jest wielką wartością, których nie można nasycić byle czym. Tylko spragnione Boga serce ludzkie zdolne jest naprawdę przeżywać Adwent i szczerze mówić; „Przyjdź Panie Jezu”!.

          Stanie się to tylko wtedy, gdy pragnąć będzie tylko samego Boga, a nie dóbr, które On może dać.

         Żydzi nie przyjęli Jezusa Zbawiciela, dlatego, że bardziej niż zbawienia, pragnęli władzy nad innymi narodami, szczęśliwego królowania w bogactwie, przepychu i nie byli zdolni przyjąć Jezusa w takiej postaci, w jakiej On do nich przyszedł.

         Zdobył się na to starzec Symeon, który naprawdę czekał Zbawiciela i dlatego umiał Go zobaczyć w postaci małego dziecięcia na rękach Maryi.

         Zdobył się na to Józef z Arymatei, który uznał Jezusa za Zbawiciela, chociaż zdejmował z krzyża Jego martwe ciało i złożył je w swoim grobie.

Musimy nauczyć się takiej postawy otwierania się przed Bożą łaską bez względu na to w jakiej postaci ona do nas przychodzi.

                   W każdej Mszy św., w każdej Komunii św. On przychodzi do nas i przygotowuje na swoje ostatnie przyjście. Trzeba tylko, abyśmy byli z tego zadowoleni, aby nam wystarczyło to, że On przychodzi, abyśmy powiedzieli Mu w głębi serca; „Przyszedłeś - i to niech będzie całą moją nagrodą”. Aby naszym szczęściem był Jezus, nasz Pan.

         Niestety nie zawsze tak jest. Ktoś powiedział do jednego z księży; „Narzekacie, że mało ludzi przychodzi do Komunii św.. Dajcie mi Kościół, a ja ogłoszę, że zamiast Komunii św. każdy może codziennie otrzymać 5 zł. Zobaczycie ilu będzie chętnych.”

          To są słowa straszne i okrutne, lecz obawiam się, że niekiedy okazałyby się prawdziwe. Dlatego Chrystus stawia przed nami zadanie: Mamy pójść w dzisiejszy świat serc czekających, wiecznie niezadowolonych i nieść słowa zadowolenia z Chrystusa. Stanie się to jednak wtedy, gdy do Komunii św. będziemy przystępować nie jak sprawiedliwi po nagrodę, ale jako ubodzy, potrzebujący siły i pomocy. Gdy całym naszym bogactwem będzie Chrystus, na którego czekamy.

A jeśli coś nas niepokoi, wzbudzamy szczery żal za swoje grzechy i postanawiamy jak najszybciej uregulować tę sprawę w sakramencie pokuty.

Wtedy będzie nam łatwiej powiedzieć jak pierwsi chrześcijanie; „Przyjdź Panie Jezu”, będziemy mogli tak, jak Ojciec Duval śpiewać: „Kiedyś powróci Pan...”

Ks. Zbigniew Czerwiński