W szkole wiary (11.10.2008)

Sobota, 11 październik 2008 - Łk 11, 27-28

W szkole wiary!

          Na kanwie dzisiejszej Ewangelii chciałbym podjąć pewien problem wychowawczy. Wydaje się, że poważny! Wielu rodziców, którzy ciężko pracowali, doświadczali wielu wyrzeczeń, żeby zdobyć jakiś status społeczny czy ekonomiczny, pragnie za wszelką cenę zachować od tego krzyża swoje dzieci. Dlatego za wszelką cenę chronią dzieci przed pracą fizyczną, niewygodami, zabraniają im podejmowania umartwień i jakichkolwiek wyrzeczeń. Dają wszystko gotowe, w gotowej postaci, od razu do konsumpcji. Dziecko, ty się ucz, dużo się ucz, ale nich cię Bóg broni od jakiegokolwiek cierpienia, którego ja doświadczyłem, żeby zdobyć wykształcenie, tobie nie może brakować niczego.
                Czy to jest dobre podejście wychowawcze? Wydaje się, że Pan Bóg ma inną koncepcję wychowywania. Maryi, Matce Syna Bożego mógł zapewnić wszelkie wygody i udzielić wszelkich względów, zjednoczyć serca wszystkich ludzi, żeby Jej służyli i przyszli z pomocą w każdej sytuacji. Czy tak było? Wystarczy sobie przypomnieć w jakich warunkach rodziła!
                W dzisiejszej Ewangelii, ktoś z tłumu krzyknął do Jezusa: szczęśliwa kobieta, która cię urodziła i wykarmiła. A Jezus na to: tak, ale ....urodziła Mnie i wykarmiła, bo posłuchała słowa Bożego, uwierzyła i zachowywała to Słowo w swoim życiu. To oczywiście parafraza tekstu ewangelicznego, ale Jezus chce powiedzieć wyraźnie: droga Maryi tak jak Jego droga do chwały zmartwychwstania będzie pełna trudu, cierpień i wyrzeczeń.
               
Nie wystarczy być synem czy córką pana czy inżyniera, wybrańcem Bożym, żeby być człowiekiem. Na piękno swego człowieczeństwa trzeba się nieźle napracować. 

Ks. Robert Muszyński, Lublin