Między duchem a psychiką" - Kościół pouczający

 Kościół pouczający

             Proszę księdza, czy to grzech, czy nie grzech? Kiedyś było to jedno z trudniejszych pytań stawianych katechetom. Dlaczego jedno z trudniejszych i dlaczego kiedyś? Było trudne dla tych katechetów, którzy nabrali przekonania, że na wszystko muszą znać odpowiedź. Młodzież złośliwą bywa i tymi właśnie pytaniami próbowała dręczyć biednego katechetę. Jeśli okazywało się, że wiedział to zawsze pozostawała szansa, aby przyłapać go przy okazji następnego pytania.
Jeśli okazywało się, że nie wiedział, interpretacje mogły iść w różnych kierunkach. Nie wie, czyli jest źle przygotowany. Jak może nas uczyć i od nas wymagać ktoś, kto sam jest niedouczony?! Nie wie, ponieważ Kościół nie ma odpowiedzi na ważne, życiowe pytania, a więc niech się nie wtrąca. Niby wie, ale to co mówi jest sprzeczne z tym, co mówił wcześniej, lub z tym co mówią inni. Czy jest więc jakaś obiektywna prawda? Może nauczanie kościoła, tak jak wszystko w nowoczesnym świecie jest jedynie kwestią umowy, która wcześniej czy później i tak ulegnie zmianie. Pole rażenia okazywało się szerokie. 
              Dla niektórych katechetów pytanie: „czy to grzech, czy nie grzech?” było trudne z innego powodu. Było dowodem bezmyślności pytających. Katecheta bolał nad tym, że jego uczeń nie chce, lub nie potrafi myśleć. Bolał też nad tym, że zwalniał się z myślenia uciekając przed odpowiedzialnością. Dlaczego robisz tak a nie inaczej? Bo ksiądz mi kazał, bo ksiądz tak powiedział. To nie ja, to ksiądz. 
             Byli też tacy katecheci, których pytanie: „czy to grzech, czy nie grzech?” bolało, ponieważ widzieli za nim określoną koncepcję Kościoła. Nazwałbym ją koncepcją Kościoła pouczającego. Tak, pouczającego a nie nauczającego. Nauczanie kojarzę bowiem z uczeniem myślenia, z prowadzeniem w kierunku mądrości. Pouczanie, to swoisty bezmyślny instruktaż służący budowaniu moralności opartej na zasadzie, że „jak nie widzą, to można”, chyba że czasami dadzą się uprosić i pozwolą. Kościół pouczający stawał się tym lepszy im bardziej spuszczał z tonu swych pouczeń. Tym lepszy ksiądz im bardziej ludzki, tym bardziej ludzki im na więcej pozwalał. W dodatku Kościół pouczający tracił swoją siłę. Co mi ksiądz zrobi? No właśnie, przecież ksiądz nie opowie w niedziele z ambony, jaki to iksiński niedobry, przecież piekłem nie postraszy, w więzieniu nie zamknie, a jeśli nawet obniży stopień, to i tak do średniej się nie liczyło.
              Pozwalam sobie mówić w czasie przeszłym, ponieważ mam wrażenie, że kłopot z pytaniem: „czy to grzech, czy nie grzech?” staje się coraz mniejszy. Czyżby mniej złośliwa młodzież? Czyżby bardziej myśląca, odpowiedzialna, mądra? Wątpię. Tłumaczę to sobie raczej naturalną ewolucją określonych koncepcji. Siłą pouczających jest ich władza nad losami pouczanych. Kościół władzę tę traci. Słabnie, więc nie tylko siła pouczeń, słabnie zainteresowanie pouczeniami. W dodatku im mniej świadomości, tym mniej problemów zarówno dla pouczanych, jak i dla pouczających. Jedni nie mówią drudzy nie pytają i spokój. 
               Jeśli Wielki Post to czas Kościoła pouczającego, nic dziwnego że źle się kojarzy. Jeśli Kościół pouczający traci na znaczeniu, to zmienia się też podejście do Wielkiego Postu. Na jakie? Chyba na bardziej obojętne. 
              Ale powiało pesymizmem... Czy jest aż tak źle? Jest. Chyba, że Wielki Post, to czas Kościoła objawiającego, czas Kościoła objawiającego nieskończoną miłość, bliskość i wspaniałość Boga. Ta popularną nie zawsze bywa. Jest jednak zawsze budująca, ożywiająca, zbawcza. Liczę na to, że tan Wielki Post będzie szansą na spotkanie z Kościołem objawiającym Jezusa do którego pragnie się przyjść z pytaniem o drogę, którego dłoni pragnie się chwycić by iść razem z nim do domu Ojca.  

 Ks. Wiesław Błaszczak SAC            Ośrodek Terapeutyczno Szkoleniowy

TOP