OPOWIEDZIELI O TYM, CO IM ZOSTAŁO OBJAWIONE O TYM DZIECIĘCIU (Łk 2,17) ś.p Ks. J. Kudasiewicz

OPOWIEDZIELI O TYM, CO IM ZOSTAŁO OBJAWIONE O TYM DZIECIĘCIU (Łk 2,17)

Pierwsi do żłóbka przyszli pasterze, aby przyjąć z rąk Maryi dar dla świata Zbawiciela (Łk 2,13), aby oddać Mu hołd i ogłosić Go światu. Przyjrzyjmy się głębiej tej scenie, którą znamy od dzieciństwa.

Gdy patrzymy na tę Łukaszową scenerię nocy betlejemskiej, cisną się nam pytania. Intryguje nas wszystkich ta dziwna droga, jaką obrał Bóg, przychodząc do człowieka. Droga pełna paradoksów i znaków zapytania. Gdy patrzymy na nią, przypominają nam się słowa proroka Izajasza: „Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami” (Iz 55,8).

  1. Boża droga

Bóg idzie swoją własną drogą do człowieka. Jest ona dla nas pełna paradoksów i dziwów, pełna niespodzianek i tajemnicy. Gdy się jednak głębiej w duchu kontemplacji wniknie w te paradoksy, tajemnice i niespodzianki, dostrzega się w nich wiele światła.

Pierwsza niespodzianka i pierwszy paradoks. Narodzenie Syna Bożego zostało najpierw objawione pasterzom: „W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: Oto zwiastuję wam radość wielką... dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel” (Łk 2,8-11). Kim byli ci pasterze? W tamtych czasach byli to ludzie niewiele znaczący, ludzie z marginesów społecznych, którzy nie cieszyli się najlepszą reputacją. Powiedzielibyśmy dzisiaj, że byli to ludzie zdeklasowani społecznie i religijnie. Nie odznaczali się oni niczym nadzwyczajnym. Robili to, co wszyscy pasterze w tamtych czasach: troszczyli się o swoje stada, czuwając na pastwisku. Tym zwykłym pasterzom, przy ich szarej codziennej pracy na strażach, dał się słyszeć głos Boży; zostali nagle zaskoczeni przyjściem i objawieniem Pana. Zwykły człowiek, przy swojej codziennej, bardzo pospolitej pracy spotyka się twarzą w twarz z Bogiem, z głosem Boga, z Jego objawieniem. Do takich właśnie ludzi, a nie do ludzi wykształconych, świętych, szczególnie przygotowanych, kieruje Bóg swoje słowo. Bóg rzeczywiście idzie własną drogą. „Wasze drogi nie są moimi drogami”.

Na pastwisku betlejemskim zaczyna się realizować to, co będzie treścią Ewangelii: „ostatni będą pierwszymi” (Mt 20,16). Narodził się bowiem Zbawiciel ubogich, grzeszników i celników. Paweł zapatrzony w tę dziwną drogę Boga do ludzi, mówi: „Ukazała się dobroć i miłość Zbawiciela, naszego Boga, do ludzi, nie ze względu na uczynki sprawiedliwe, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas” (Tt 3,4-5). Ostatecznym wyjaśnieniem tej pełnej tajemnic drogi Boga do ludzi nie jest ich sprawiedliwość i świętość ani ich pochodzenie, lecz dobroć i miłosierdzie Boże. Bóg bowiem jest Ojcem miłosierdzia. To jedno zdanie „apostoła narodów” wyjaśnia paradoks nocy betlejemskiej. W tę cichą noc dokonało się dowartościowanie zwykłego, szarego człowieka pracy. Dla Boga, który rodzi się człowiekiem, każdy człowiek jest ważny. Wśród nocnej betlejemskiej ciszy dokonało się również dowartościowanie zwykłej codziennej pracy. Przy najbardziej powszednim i szarym zajęciu można usłyszeć głos Boga, można spotkać się z Nim twarzą w twarz, można zostać wezwanym, powołanym. By usłyszeć głos Boga, trzeba mieć coś z postawy ubogich pasterzy: nie polegać na sobie, na swoich bogactwach. Pasterze byli biedni; trzeba być otwartym na Boga, Jego słowa; po prostu trzeba być głodnym Boga.

  1. Odpowiedź pasterzy

Na wezwanie Boże pasterze odpowiadają bez wahania i natychmiast: „Gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze mówili nawzajem do siebie: do Betlejem i zobaczymy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się też z pośpiechem...” (Łk 2,15 n.). Reakcja pasterzy na wezwanie Boże jest wzruszająca i budująca: do Betlejem idą z pośpiechem. Tak właśnie powinno się odpowiadać Bogu powołującemu i wzywającemu: natychmiast i wspaniałomyślnie. Tak odpowiedział Bogu Abraham (Rdz 12,4) i Izajasz (Iz 6,8), tak odpowiedziała Maryja (Łk 1,38) i pierwsi uczniowie (Mk 1,16-20).

Jeszcze jeden szczegół w odpowiedzi pasterzy jest interesujący i godny uwagi: „pójdźmy... zobaczmy... udali się”. Do narodzonego w Betlejem Zbawiciela idą całą gromadą, idą we wspólnocie. Jeden pociąga drugiego: „Mówili nawzajem do siebie: Pójdźmy...”. Jest coś zdumiewającego w postawie ludzi powołanych do żłóbka Jezusa. Nikt nie idzie sam, wspólnie wyruszają w drogę. Co to oznacza? Najpierw to, że Boże narodzenie jest sprawą całej wspólnoty, następnie, że kto spotyka się z Bogiem jako największym Dobrem, ten musi tym Dobrem dzielić się z innymi. Dobro z natury swej udziela się innym. Na spotkanie z Chrystusem idziemy we wspólnocie, brat obok brata, brat pociąga i zachęca brata (por. J 1,35-51).

  1. Wiara pasterzy

Aniołowie oznajmili pasterzom: „narodził wam się Zbawiciel”. A oni „znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę... leżące w żłobie” (Łk 2,16). Znowu paradoks. Znaleźli młodych, biednych rodziców i dziecko w żłobie; nic nadzwyczajnego; szarą, twardą rzeczywistość. Co to wszystko ma wspólnego z Bogiem? Co to ma wspólnego z zapowiedzianym przez anioła Zbawicielem? A jednak Bóg chciał tak, a nie inaczej przyjść do ludzi. Tak im zresztą wcześniej przyobiecał: „A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie” (Łk 2,12). Żłobek, pieluszki, niemowlę znowu zwykła codzienność. Maryja, jak każda matka, zatroskana o swoje dziecko. Pasterze tylko tam, w tej codzienności mogli spotkać Boga w Chrystusie. Bóg rzeczywiście idzie swoją drogą. Jego drogi nie są naszymi drogami.

Pasterze to, co oglądali w Betlejem, łączą z tym, co słyszeli od anioła Pańskiego. I tu właśnie ujawnia się ich wiara. Anioł zapowiada im Zbawiciela, a oni tymczasem widzą niemowlę położone w żłobie. A jednak uznają w nim Zbawiciela, Chrystusa, Pana. Bóg przyszedł na ich spotkanie jako małe dziecko. Bóg stał się człowiekiem, jednym z nas, byśmy mogli Go spotkać w najmniejszym z braci (Mt 25,40). To, co zobaczyli oczami wiary, głoszą innym: „Gdy Go ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu” (Łk 2,17). Prości pasterze, zwykli, nic nie znaczący ludzie, stali się pierwszymi zwiastunami dobrej nowiny o Jezusie. Stali się kontynuatorami orędzia anioła Pańskiego (Dz 2,22-36). Widać z tego, że do głoszenia dobrej nowiny o Zbawicielu nie jest wcale konieczna piętrowa, złota ambona, nie są konieczne studia teologiczne. Kto z wiarą i otwartym sercem słucha dobrej nowiny, ten winien ją przekazać dalej. Kto natomiast nie potrafi się nią budować, uświęcać i cieszyć, ten jeszcze naprawdę jej nie usłyszał.

„Kto prawdziwie spotkał Chrystusa nie może zatrzymać Go dla siebie, ale winien Go głosić” (NMI 40). Ponieważ społeczeństwa tradycyjnie chrześcijańskie spoganiały, dlatego wzywa Papież do nowej ewangelizacji: „Ponawiam je i teraz, pragnąc, przede wszystkim wskazać, że musimy na nowo rozniecić w sobie pierwotną gorliwość i pozwolić, aby udzielił się nam zapał apostolskiego przepowiadania, jakie wzięło początek z Pięćdziesiątnicy. Powinniśmy wzbudzić w sobie płomiennego ducha św. Pawła, który wołał: mi, gdybym nie głosił Ewangelii!(1 Kor 9,16)”. Zadania tego, według Papieża, nie można powierzyć małej grupie specjalistów. Jest to obowiązek „wszystkich członków Ludu Bożego” (NMI 40). By głosić Chrystusa nie potrzeba studiów teologicznych. Wystarczy wiara i zapał na wzór prostych pasterzy.

  1. Światło na dzisiaj

„Wasze drogi nie są moimi drogami”. Ta dziwna droga Boga do człowieka nie tylko zachwyca i wzrusza, ale budzi refleksję, daje do myślenia i nadaje się do kontemplacji. Dwie myśli są szczególnie aktualne.

Bóg rodzi się w nędzy i biedzie, w stajni, bo nie było miejsca w gospodzie. Jego przybrany ojciec i Jego Matka należą do ludzi biednych, do ludzi pracy. Bóg wykazuje tu szacunek i miłość dla prostego, biednego człowieka. Wyniesienie biednych, uświęcenie ubóstwa. Każdy człowiek godzien jest szacunku i pomocy, szczególnie biedny, prosty: „Biedny jest rzeczą świętą”. Gdybyśmy się pilniej wsłuchiwali w naukę, jaka płynie dla nas ze wszystkich okoliczności związanych z Bożym narodzeniem i wyciągnęli z niej konkretne wnioski, to być może nie byłoby dziś kłopotu z teologią wyzwolenia. Wielka szkoda, że tak długo infantylnie przeżywaliśmy Boże narodzenie; gdybyśmy się bardziej angażowali w sprawy ludzi ubogich i nie czekali, by robili to za nas inni, wiele zyskalibyśmy dla siebie i dla Kościoła z tej Bożej drogi do człowieka. A może nawet do dziś tych wniosków nie wyciągamy? Nie bez przyczyny Ojciec Święty w czasie ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny ostrzegał księży przed zachłannością, przypominając, że Kościół w szczególny sposób wyraża swą „opcję preferencjalną na rzecz ubogich” (Tarnów). Trzeba, by Kościół nadrobił zaniedbania. Nie można tego głosu zlekceważyć.

Z Bogiem można się spotkać również w naszej codzienności, przy pracy, jak zrobili to pasterze. Z Bogiem można się spotkać w osobie małego dziecka. Syn Boży stał się człowiekiem, przyjął postać najmniejszego z braci, żebyśmy Go mogli spotkać w człowieku, w dziecku, jak pasterze. Jest to ulubiona myśl katechezy Jana Pawła II. Dzięki Bożemu macierzyństwu Maryi, Bóg stał się dla nas bliski i dotykalny w Jezusie Chrystusie. „Odpowiedział mu Jezus: Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14,9). Dzięki Tobie, Matko Syna Najwyższego, możemy w Chrystusie kontemplować Ojca, dotykać Ojca, prowadzić z Nim dialog: „Ojcze nasz...”.

Prości pasterze, bardzo zwykli ludzie głosicielami dobrej nowiny o Jezusie. Wrażliwi na słowo Objawienia, gotowi je głosić innym. Pierwsi laicy Nowego Testamentu, zaangażowani apostolsko.

„Ubodzy was to spotkało witać Go przed bogaczami...”. Chrystus przychodzi na świat w skrajnym ubóstwie wśród biednych ludzi. Maryja uboga Służebnica Pana, pasterze najbiedniejsi z biednych. To oni usłyszeli głos Pana, przyjęli Go z miłością i oddali Mu hołd. Mamona nie zatwardziła ich serc i nie zaćmiła oczu. Ubóstwo to stan mający szczególny przywilej przyjęcia największego Skarbu, jakim jest Jezus, który również był ubogi. Ludzie ubodzy nie tylko są głodni chleba, ale i Boga oraz Jego sprawiedliwości. Jezus przyszedł na świat w towarzystwie ubogich Jahwe.

 ś.p. ks. Józef Kudasiewicz

TOP