Katecheza o Saulu - ks. Stanisław Wypych

                                          Katecheza o Saulu

          Saul był pierwszym królem Izraela. Powołany i wybrany przez Boga – jest jednak postacią tragiczną. Przyjrzenie się niektórym wątkom tej tragedii wydaje się bardzo pożyteczne dla każdego wierzącego, bo powtarza się ona w życiu wielu świeckich i duchownych.

                Był pewien dzielny wojownik z rodu Beniamina – a na imię mu było Kisz, syn Abiela, syna Serora, syna Bekorata, syna Afijacha, syna Beniamina. Miał on syna imieniem Saul, wysokiego i dorodnego, a nie było od niego piękniejszego człowieka wśród synów izraelskich. Wzrostem o głowę przewyższał cały lud (1 Sm 9, 1–2); Gdy stanął w środku ludu, wzrostem przewyższał cały lud o głowę. Rzekł wtedy Samuel do całego narodu: Czy widzicie, że temu, którego wybrał Pan, nikt z całego ludu nie dorówna? A wszyscy ludzie wydali okrzyk wołając: Niech żyje król! (1 Sm 10, 23–24).
            Tak po raz pierwszy Księga Samuela przedstawia Saula. Jest to charakterystyka dość osobliwa, jeśli się zważy, że mamy do czynienia z człowiekiem, który ma być królem. Nie mówi się nic o przymiotach ducha i umysłu, a tylko o wyglądzie zewnętrznym. Co oznacza ta charakterystyka? Być może chodzi o to, że decydujący jest wybór Boga i Jego łaska, a nie cechy charakteru i osobowość człowieka.
            Samuel wziął wtedy naczyńko z olejem i wylał na jego głowę, ucałował go i rzekł: Czyż nie namaścił cię Pan na wodza swego ludu, Izraela? Ty więc będziesz rządził ludem Pana i wybawisz go z ręki jego wrogów dokoła. A oto znak dla ciebie, że Pan cię namaścił na wodza nad swoim dziedzictwem…  Ciebie też opanuje duch Pański i będziesz prorokował wraz z nimi, i staniesz się innym człowiekiem. Gdy ci się spełnią te znaki, uczyń, co zdoła twa ręka, gdyż Bóg będzie z tobą (1 Sm 10, 1. 6–7). Bóg wchodzi w życie Saula bardzo poważnie i głęboko. Z polecenia Boga zostaje on namaszczony na króla i otrzymuje Ducha Bożego, dzięki czemu staje się innym człowiekiem. 
           Duch Boży faktycznie Saulowi pomaga. Decyzje Saula są trafne, a przedsięwzięcia udane:  Kiedy przybyli posłowie do Gibea, miasta Saula, i przedstawili te sprawy ludziom, podnieśli wszyscy głos i płakali. Ale właśnie Saul wracał za wołami z pola i pytał się: Co się stało ludziom, że płaczą? Opowiedziano mu sprawy mieszkańców Jabesz. Opanował wtedy Saula Duch Boży, gdy słuchał tych słów, i wpadł w wielki gniew. Wziął parę wołów, porąbał je i przez posłańców rozesłał po całej krainie Izraela z wyzwaniem: Tak się postąpi z wołami każdego, kto nie wyruszy za Saulem i za Samuelem. Na cały lud padła bojaźń Pańska i wyruszyli jak jeden mąż (1 Sm 11, 4–7). I zwyciężyli.
             Samuel odezwał się do ludu: Chodźcie, udamy się do Gilgal, tam na nowo ustalona będzie władza królewska. Wszyscy wyruszyli do Gilgal i obwołali tam królem Saula, przed obliczem Pana w Gilgal. Tam też przed Panem złożyli ofiary biesiadne. Saul radował się bardzo wraz z całym ludem izraelskim (1 Sm 11, 14–15). Wszystko zaczęło się bardzo dobrze.
            Tymczasem Pan, wasz Bóg, jest królem waszym. Teraz więc oto jest król, którego wybraliście, ten, o którego prosiliście. Oto Pan ustanowił nad wami króla. Jeśli będziecie się bali Pana, służyli Mu i słuchali Jego głosu, nie sprzeciwiali się nakazom Pana, jeśli będziecie tak wy, jak i wasz król, który nad wami panuje, szli za Panem, Bogiem waszym [wtedy Pan będzie z wami]. Ale jeżeli nie będziecie słuchać głosu Pana i sprzeciwiać się będziecie Jego nakazom, ręka Pana będzie przeciw wam, podobnie jak była przeciw waszym przodkom (1 Sm 12, 12–15). Pan Bóg z góry i w sposób nie budzący wątpliwości ustala warunki sprawowania władzy królewskiej w Izraelu. Saul nie ma władzy absolutnej. Taką władzę ma Bóg i Saul ma być Mu posłuszny i wierny tak samo, jak i cały naród.
            Próbę tej wierności przygotował Bóg już na samym początku. Była ona zawarta w poleceniu, jakie Saul otrzymał od Samuela razem z zapowiedzią namaszczenia Duchem Bożym: Pójdziesz przede mną do Gilgal, a ja później przyjdę do ciebie, aby złożyć całopalenia i ofiary biesiadne. Czekaj na mnie przez siedem dni, aż przyjdę do ciebie, aby cię pouczyć, co masz czynić (1 Sm 10, 8). Polecenie to nie wydawało się trudne, ale właśnie tu się zaczęła tragedia Saula: Hebrajczycy tymczasem przeprawili się przez Jordan do ziemi Gada i Gileadu. Ponieważ Saul był w Gilgal, odchodził od niego cały naród strwożony. Siedem dni czekał, stosownie do terminu podanego przez Samuela. Samuel nie przychodził jednak do Gilgal, dlatego odchodził lud od Saula. Wtedy Saul rzekł: Przygotujcie mi całopalenie i ofiarę biesiadną. I złożył całopalenie. Zaledwie skończył składać całopalenie, przybył właśnie Samuel. Saul wyszedł naprzeciw niego, aby go pozdrowić. Rzekł Samuel: Cóż uczyniłeś? Odpowiedział Saul: Ponieważ widziałem, że lud ode mnie odchodzi, a ty nie przybywasz w oznaczonym czasie, gdy tymczasem Filistyni gromadzą się w Mikmas, wtedy sobie powiedziałem: Filistyni zstąpią do mnie do Gilgal, a ja nie zjednałem sobie Pana! Przezwyciężyłem się więc i złożyłem całopalenie. I rzekł Samuel do Saula: Popełniłeś błąd. Gdybyś zachował przykazanie Pana, Boga twego, które ci nałożył, niechybnie umocniłby Pan twoje panowanie nad Izraelem na wieki. A teraz panowanie twoje nie ostoi się. Pan wyszukał sobie człowieka według swego serca: ustanowił go Pan wodzem swego ludu, nie zachowałeś bowiem tego, co ci Pan polecił (1 Sm 13, 7–14). 
            W opisie tym znajdujemy pewne elementy relacji człowieka do Boga, które są stale aktualne. Odkrywamy je w zachowaniach Saula. Chodzi przede wszystkim o rytualizm. Saul przecież nie jest bezbożnikiem, ani ateistą. Jest człowiekiem religijnym i pobożnym. Sprawy te są głęboko wpisane w jego serce. Dlatego nie odważył się zaczynać walki bez zapewnienia sobie Bożego błogosławieństwa. Był jednak przekonany, że błogosławieństwo to wynika z samego rytu złożenia ofiary. Miał wprawdzie wątpliwości, które mogły być echem tego, co już słyszał z ust Samuela (por. 1 Sm 12, 14–15). Zwyciężyło jednak błędne przekonanie i pomyłka ta miała charakter zasadniczy. Samuel wyjaśnia Saulowi jej istotę oraz zapowiada konsekwencje. Od strony człowieka – w jego relacjach z Bogiem – decydujące znaczenie ma posłuszeństwo, a nie sam fakt wykonania jakiegoś rytu, nawet jeśli jest to złożenie ofiary nakazanej przez Boga. Doskonałe i ostateczne wypełnienie prawda ta znalazła w Jezusie Chrystusie, który uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię (Flp 2, 8–9).
            Saul powinien do tego się zastosować, gdyż wcześniej otrzymał stosowne pouczenie, które jednak zlekceważył (por. 1 Sm 12, 14–15). W następnych fragmentach Księgi Samuela zostaną odsłonięte inne motywy jego postępowania, znacznie poważniejsze, niż omawiany tu rytualizm, a które trzeba dokładnie omówić.
             Zapowiedziane przez Samuela odrzucenie Saula jest jakby odłożone w czasie. Wydaje się, że Bóg dał mu czas do nawrócenia. Saul rzuca się w wir wydarzeń. Jego życie wypełnia wojna z Filistynami: Przez całe życie Saula trwała zacięta wojna z Filistynami (1 Sm 14, 52). Na pewno Bóg mu pomaga, gdyż zwycięstwa, jakie w tych wojnach odnosi, nie byłyby możliwe bez błogosławieństwa Bożego. Jednak autor Księgi Samuela na tę pomoc Bożą jakby nie zwraca uwagi, zostawiając potomnym bardzo „świecką” charakterystykę wojennych poczynań Saula: Skoro Saul objął panowanie nad Izraelem, walczył wokół z wszystkimi swymi wrogami (...) W którąkolwiek stronę się zwrócił, zwyciężał, dając dowody męstwa (1 Sm 14, 47-48). Wydaje się, że to, co w tym tekście nie jest zapisane, jest ważniejsze od tego, co jest napisane. Znaczące jest również milczenie Księgi Syracha na temat Saula i jego dokonań tam, gdzie jest mowa o najważniejszych wydarzeniach w historii Izraela i o kluczowych postaciach tejże historii (por. Syr 44, 1–50, 18).
            Saul jest ukazany jako postać wybitna, dobry żołnierz i dowódca, ale jest to wielkość jedynie ludzka. On po prostu „daje dowody swego męstwa”, a nie dowody wierności Bogu. To nie jest Dawid wzywający Pana Najwyższego, który dał prawicy jego siłę (Syr 47, 5). Saulowi został dany czas na nawrócenie, ale on nie nawraca się do Boga, jest zwrócony ku sobie, nie opiera się na Bogu. W rezultacie tego wszystkiego jego dokonania, przecież niemałe, okazały się bez wartości. Po zwycięskiej bitwie z Amalekitami Saul przybył do Karmelu i tam postawił sobie pomnik zwycięstwa (1 Sm 15, 12). Po co? Być może wszyscy powinniśmy sobie postawić to pytanie, jako że owo działanie Saula wydaje się być symbolem wielu naszych kapłańskich poczynań.
            Trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jedno wydarzenie, o którym mówi Księga Samuela w drugiej części rozdziału czternastego. Stało się to po jednej ze zwycięskich walk z Filistynami: Izraelici utrudzeni byli w tym dniu, tymczasem Saul zaprzysiągł lud, mówiąc: Przeklęty ten człowiek, który by spożył posiłek przed wieczorem, zanim dokonam pomsty nad mymi wrogami. I żaden z ludzi nie skosztował posiłku. Tymczasem wszyscy ludzie udali się do lasu. Był zaś miód w tej okolicy. Ludzie weszli do lasu. Miód spływał, nikt jednak nie podniósł ręki swej do ust, gdyż bali się ludzie złożonej przysięgi. Jonatan jednak nie słyszał, jak jego ojciec zobowiązywał lud przysięgą. Sięgnął końcem laski, którą miał w ręku, zanurzył ją w miodowym plastrze i podniósł do ust rękę, a oczy jego nabrały blasku (1 Sm 14, 24–27). Wedle przysięgi Saula Jonatan powinien umrzeć i Saul tak zadecydował (w. 44). Ale Saul nie był w stanie wyegzekwować swojej decyzji. Okazał się człowiekiem słabym, zależnym od ludu. Faktycznie to lud decydował, a ponieważ lud kochał Jonatana – został on ocalony. Cała ta historia skończyła się nijak.
            Saul nie miał dobrych relacji z Bogiem, dlatego że nie rozumiał i nie czynił tego, co w relacjach tych jest najważniejsze. Próbował od czasu do czasu coś robić, żeby się Bogu podobać, żeby zapewnić sobie Jego przychylność w wojennych poczynaniach. To, co robił, było na pewno wyrazem jego pobożności, ale zarazem jego pomysłami. Jest możliwe, że takich pobożnych pomysłów Saul miał więcej. Zdarzenie opisane w Księdze Samuela pokazuje, że pobożność tego rodzaju nie ma żadnej wartości przed Bogiem, a nawet może być zgubna. Saul nie był w stanie wypełnić swojego ślubu i nie dokonał pomsty nad swoimi wrogami, co w jego zamierzeniach miało być owocem tego ślubu: Saul wstrzymał się od pościgu za Filistynami. Filistyni zaś usunęli się do swych siedzib (1 Sm 14, 46). Interwencja ludu uratowała Jonatana od bezsensownej śmierci.
            W tej historii odnajdujemy bardzo ważną katechezę. To Bóg określa sposób, w jaki człowiek powinien oddawać Mu chwałę. Odnosi się to do wszystkich aktów kultu. Począwszy od tak poważnych spraw, jak oddanie swojego życia na Jego służbę, po sprawy tak podstawowe jak modlitwa. Człowiek może oddać swoje życie na służbę Bogu tylko wtedy, gdy otrzyma stosowne powołanie. Sformułował to Chrystus w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem (J 15, 16). Odnośnie do modlitwy mamy piękny tekst św. Pawła: Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami (Rz 8, 26).
             Osoba Ducha Świętego ma tu znaczenie zasadnicze. Dzięki Jego darom człowiek może rozeznawać, co należy czynić, czego Bóg oczekuje, co jest Mu miłe. Dzięki darom Ducha Świętego człowiek może się modlić tak, jak Bóg oczekuje i może Mu służyć wedle Jego zamysłu. 
           Przypadek Saula pokazuje, że „pobożna a radosna twórczość” jest lub może być czymś poważniejszym, niż zwykły brak roztropności. Saul był namaszczony Duchem Pańskim, ale nie był temu Duchowi posłuszny i Duch ten został mu zabrany: Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida. Samuel zaś udał się z powrotem do Rama. Saula natomiast opuścił duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Pana (1 Sm 16, 14). Wydaje się, że na tym polega wielka tragedia Saula. To może się przydarzyć każdemu chrześcijaninowi, nawet kapłanowi. Sprawa jest bardzo poważna, dlatego warto poświęcić jej trochę uwagi. Dotykamy tu wielkiej tajemnicy, której do końca nie jesteśmy w stanie zrozumieć. 
           Spróbujmy odwołać się zatem do tekstów, które wprost o tym mówią. Św. Paweł przestrzega wiernych w Efezie: Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia (Ef 4, 30). Przestrogę, aby nie zasmucać Ducha Świętego, jeden z komentatorów określił jako „intrygującą”. Rzeczywiście, nie bardzo wiemy, na czym w gruncie rzeczy polega owo zasmucanie Ducha Świętego. Więcej światła na tragizm tego „zasmucania” daje fragment Trito-Izajasza: To nie jakiś wysłannik lub anioł, lecz Jego oblicze ich wybawiło. W miłości swej i łaskawości On sam ich wykupił. On wziął ich na siebie i nosił przez wszystkie dni przeszłości. Lecz oni się zbuntowali i zasmucili Jego Świętego Ducha. Więc zmienił się dla nich w nieprzyjaciela; On zaczął z nimi walczyć (...) Czemuż, o Panie, dozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg, tak iż serce nasze staje się nieczułe na bojaźń przed Tobą? (Iz 63, 9–10. 17). Jawią się osoby dramatu – z jednej strony Bóg, który osobiście „nosi” człowieka w jego historii, a więc w konkretnych wydarzeniach, a z drugiej strony człowiek, który tego nie rozumie, odrzuca i buntuje się. I znów – Bóg, który jest, pozwala na grzech, co jeszcze bardziej zatwardza  ludzkie serce. Słowo Boże odkrywa tu przed nami obrzeża obszaru, na którym krzyżuje się miłość i miłosierdzie Boga z głupotą i zatwardziałością człowieka. Zaledwie obrzeża. Bóg oszczędza nam oglądania wszystkiego, co się tu dokonuje. Najprawdopodobniej nie bylibyśmy w stanie takiego doświadczenia przetrzymać.
            Skala dramatu, który się tu rozgrywa, jest rzeczywiście olbrzymia, a my jej nie ogarniamy ani umysłem ani sercem. Cytowany fragment Trito-Izajasza jest poprzedzony opisem tajemniczej dramatycznej wizji: Któż to jest Ten, który przybywa z Edomu, z Bosry idzie w szatach szkarłatnych? Ten wspaniały w swoim odzieniu, który kroczy z wielką swą mocą? – To Ja jestem tym, który mówi sprawiedliwie, potężny w wybawianiu. Dlaczego krwawa jest Twoja suknia i szaty Twe jak u tego, co wygniata winogrona w tłoczni? Sam jeden wygniatałem je do kadzi, z narodów – ani jednego nie było ze Mną. Tłoczyłem je w moim gniewie i deptałem je w mojej porywczości. Posoka ich obryzgała Mi szaty i poplamiłem sobie całe odzienie. Albowiem dzień pomsty był w moim sercu i nadszedł rok mojej odpłaty. Rozglądałem się: nikt nie pomagał. Zdumiewałem się, a nie było, kto by podtrzymał. Wówczas moje ramię przyszło Mi w pomoc i podtrzymała Mnie moja zapalczywość. Zdeptałem ludy w moim rozgniewaniu, starłem je w mojej zapalczywości, sprawiłem, że krew ich spłynęła na ziemię (Iz 63, 1–6). 
            Dramat, o którym mówimy, znajduje swoje wypełnienie w Jezusie Chrystusie, w Jego męce i śmierci i rozgrywa się ciągle na nowo w życiu każdego człowieka powołanego do wiary. Jest to egzystencjalna rzeczywistość naszych relacji z Bogiem. Jest to rzeczywistość pełna napięć. Na jednym biegunie Duch Święty, który uzdalnia człowieka do dzieł, których nie można wykonać „według ciała”, a z drugiej bagno, w które człowiek wchodzi zawsze, gdy zasmuca Ducha i gdy Duch ten zostaje Mu zabrany.
            Przyczyny tragedii Saula są wielorakie i nie sposób ich wszystkich omówić. Ale trzeba zwrócić uwagę zwłaszcza na jedną, bo jest ona ukazana bardzo wyraźnie. Chodzi o wspomnianą już psychiczną słabość Saula, który się nie opiera na Bogu, choć taka możliwość została mu dana. W sposób bardzo wyraźny ujawnia się to w jego decyzjach podczas wojny z Amalekitami, w decyzjach, które wtedy podjął i w reakcji na upomnienia Samuela. Saul otrzymał polecenie: Pobijesz Amaleka i obłożysz klątwą wszystko, co jest jego własnością; nie lituj się nad nim, lecz zabijaj tak mężczyzn, jak i kobiety, młodzież i dzieci, woły i owce, wielbłądy i osły (1 Sm 15, 3). Ludzi wytępił ostrzem miecza, (...) ulitował się jednak (...) nad dobytkiem trzody i bydła, nad zwierzętami dwurocznymi, nad odchowanymi barankami i nad wszystkim, co było lepszego, nie chciano tego wytępić przez klątwę, cały zaś dobytek, nie posiadający żadnej wartości poddał klątwie (1 Sm 5, 9). Było to poważne naruszenie polecenia Pana. Został odrzucony przez Boga. Prorok Samuel przyszedł, aby mu oznajmić tę decyzję. Saul próbował znaleźć rozmaite wyjaśnienia. Było to pokrętne i nieprawdziwe, ale wreszcie utrafił w sedno sprawy: Popełniłem grzech: Przekroczyłem nakaz Pana i twoje wskazania, bałem się bowiem ludu i usłuchałem jego głosu (1 Sam 15, 24). Możliwe, że jeszcze w tym momencie mógł zawrócić i skierować swoje serce do Boga, ale on brnie dalej w dotychczasowym kierunku i mówi do Samuela: Ty jednak daruj moją winę i chodź ze mną, ażebym oddał pokłon Panu. Na to Samuel odrzekł Saulowi: Nie pójdę z tobą, gdyż odrzuciłeś słowo Pana i dlatego odrzucił cię Pan. Nie będziesz już królem nad Izraelem. Kiedy Samuel odwrócił się, by odejść, [Saul] chwycił kraj jego płaszcza, tak że go rozdarł. Wtedy rzekł do niego Samuel: Pan odebrał ci dziś królestwo izraelskie, a powierzył je komu innemu, lepszemu od ciebie. Chwała Izraela nie kłamie i nie żałuje, gdyż to nie człowiek, aby żałował. Odpowiedział Saul: Zgrzeszyłem. Bądź jednak łaskaw teraz uszanować mię wobec starszyzny mego ludu i wobec Izraela, wróć ze mną, abym oddał pokłon Panu, Bogu twemu. Wrócił Samuel i szedł za Saulem. Saul oddał pokłon Panu (1 Sm 15, 25–31). Ten pokłon nie miał jednak żadnego znaczenia. Był to bowiem pokłon oddany Bogu, ale ze względu na ludzi.
            Prawda serca, którą Saul ujawnia jest straszna. Człowiek, namaszczony Duchem Bożym, doświadczający praktycznie mocy tego Ducha, nie ma osobistego odniesienia do Boga. Jego życiowa linia postępowania generalnie jest zakorzeniona w ludziach, w ich afektach i opiniach. Wydaje się, że tu właśnie tkwi główna przyczyna jego tragedii.
             Aktualność przesłania zawartego w historii Saula jest oczywista dla tych, którzy są postawieni między ludźmi a Bogiem. Dotyczy to przede wszystkim nas – kapłanów. Wiemy, jak łatwo pomylić służbę ludziom, do której jesteśmy powołani, z drogą, na którą wszedł Saul. Relacja z Bogiem oczywiście pozostaje, ale na płaszczyźnie formalnej, co jeszcze potęguje złudzenia. 
            Tragiczna postać Saula została w Pierwszej Księdze Samuela namalowana za pomocą wielu wyrazistych barw i odcieni. W ramach jednej katechezy nie jest możliwe wyakcentowanie wszystkiego. Niech więc ta katecheza będzie zachętą do osobistych rozważań, gdyż w całej tej historii dałoby się znaleźć wyjaśnienie niejednej tragedii ludzi, którzy przecież otrzymali chrzest i bierzmowanie, a także i sakrament kapłaństwa. Postać Saula dana jest nam jako potężny znak ostrzegawczy, będący wyrazem troski Boga o każdego z nas. I w tym sensie jest Dobrą Nowiną.

TOP